sobota, 25 marca 2017

'Ambasadorka morale'

Nowy statek kosmiczny przerósł oczekiwania Kapitana Snapa. Nie tylko był przestronny, ale również ogromnie funkcjonalny. Wielki Programista Fortran pomagał Snapowi w kalibracji urządzeń w kokpicie. Kapitan zamówił wiele dodatkowych podzespołów i gotował statek do dalekich podróży. W międzyczasie Minka zdążyła urządzić swój pokoik i łazienkę i aby nie siedzieć bezczynnie, postanowiła zająć się pokojem dziennym.
Wieczorem, podczas obchodu Snap trafił na to urządzone przez Minkę pomieszczenie i najpierw zdębiał na widok kominka i kwiecistej tapety, a później zapytał spokojnie, po co komu palenisko na statku kosmicznym?
-Chodzi o morale i poczucie, że jest się w domu. W przytulnym wnętrzu otworzy się nawet najbardziej oficjalny dygnitarz i przedstawiciel obcej cywilizacji!- Minka wymachiwała rękami i entuzjastycznie przedstawiała argumenty.- Na podłodze ułożyłam niezwykle modny za czasów katalskich dywan w kształcie niedźwiedzia. Zenobia go uwielbia, ale zapewniam, że wszyscy go pokochają, bo jak tu nie kochać takiego puszystego futerka?!

Zenobia przeturlała po sztucznej sierści niedźwiedzia różową piłkę i stwierdziła, że super jest bawić się na tak miękkim podłożu. Kapitan Snap uniósł brwi i spokojnie zapytał Minkę, jak zapłaciła, za te wyszukane elementy dekoracyjne?
-Sprzedałam krew, to nic wielkiego, trochę mi słabo, ale to zdecydowanie ze szczęścia. Od dawna nie czułam się tak spełniona. W końcu dobra atmosfera na statku kosmicznym jest bardzo ważna, prawda?...a w takim wnętrzu można się relaksować i snuć plany na świetlaną, cudowną przyszłość pośród gwiazd i planet i czarnych dziur i wszystkiego co nas spotka w kosmosie.
Kapitan Snap uświadomił sobie właśnie, że gdy Minka dołączyła do załogi statku, to nie miała w zasadzie nic do roboty. Być może nie nudziła się jakoś strasznie, ale jednak z pewnością nie czuła się zbyt potrzebna. Po raz pierwszy dostrzegł w katalskich oczach iskrę twórczego entuzjazmu i nie miał sumienia gasić jej nieprzychylną opinią.
-Świetna robota Minko! To unikalne wnętrze bez wątpienia ma w sobie bardzo specyficzny urok. Myślę, że zasłużyłaś na rangę.
-Na rangę?- Minka zatrzepotała rzęsami.- Lucy zajmuje się zaopatrzeniem, ale ja zdecydowanie nie mam do tego głowy. Obawiałam się, że już zawsze będę raczej zbędna, bo na pilotażu także się nie znam. Mogłabym gotować, ale mamy przecież replikatory, a poza tym kucharzenie to hobby Lucy i nie narzekam, bo bardzo lubię jej zapiekanki, a wczoraj były przepyszny przecier z owoców Kukuska. W każdym razie, jestem gotowa na nowe obowiązki kapitanie!
-Twój zapał bardzo mnie cieszy. Mianuję cię ambasadorką morale. Twoim zadaniem od dziś jest dbanie o samopoczucie załogi.
Minka uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie. Nowa rola bardzo jej się spodobała. W końcu któż inny mógłby wiedzieć więcej w tematyce nastroju? Nie tylko była zadowolona od czasu odhibernowania, ale miała w zanadrzu gry i zabawy, o jakich Zienianie nigdy nie słyszeli.
-Kapitanie, nie zawiodę cię. Najnowsze wydanie Zieniańskiej Gazety jest pod poduszką na sofie. W barku są kanapki z dżemem i butelka trunku z jagódek. Biegnę zrelaksować Lucy, bo wczoraj wieczorem wyglądała dość mizernie.
Nadanie nowej  rangi było trafnym wyborem. Kapitan Snap obserwował jak Minka i Zenobia wybiegają z kajuty, a następnie odsapnął i usiadł na sofie. Pod poduszką rzeczywiście znajdowała się gazeta.
Miękkie siedzisko i wieczorna lektura sprawiły, że kąciki kapitańskich ust uniosły się do góry. Wstał dopiero, kiedy w korytarzu rozległ się głos Minki i Lucy. Odłożył gazetę z powrotem pod poduszkę i szybkim krokiem udał się do kokpitu.
-...i tak oto mam nową rangę! Czy to nie wspaniałe?- Minka wprowadziła Lucy do salonu i delikatnie pchnęła ją na fotel, a sama usadowiła się naprzeciwko na sofie.
-To zdecydowanie zaskakujące.- Lucy rozglądała się po pomieszczeniu, wciąż nie pojmując, jak myśląca głównie o sobie Minka, mogłaby poprawić nastrój komukolwiek innemu niż sobie samej.
-Tak więc zauważyłam, że coś cię męczy. Nic nie mówiłam, ale teraz odkąd jestem ambasadorką morale, to mój obowiązek zauważać takie rzeczy i być może nawet wspominać o nich głośno, nie sądzisz?- Nie czekając na odpowiedź, Minka podniosła do góry stopy zaskoczonej Lucy i ułożyła je jedną po drugiej na stoliku w kształcie kociego łebka.-Myślę, że za bardzo przejmujesz się związkiem z Kevem. Na tym etapie nie ma co się przejmować, czekają nas cudowne przygody i bez wątpienia Kev chętnie spotka się z tobą, kiedy wrócimy i będzie zafascynowany, bo potrafisz dobierać słowa niezwykle trafnie. Wierz mi, znam się trochę na facetach. Swoją drogą, to z twoją urodą mogłabyś po prostu milczeć, ale oczywiście niewątpliwie będziesz miała wiele historii do opowiedzenia. Wiesz co?
-Eee, nie, co?-Lucy poczuła się nieswojo, bo przyszła rozłąka z Kevem rzeczywiście dawała jej sporo do myślenia. Nie byli w stałym związku i międzygalaktyczne misje trudno było uznać za coś, co dwojga ludzi może zbliżyć. Minka była spostrzegawcza! Nie umknęły jej nawet ponadprzeciętne zdolności oratorskie Lucy. Cóż, mieszanka wścibstwa i komplementów w przedziwny sposób wprowadziła do rozmowy lekkość.
-Musimy się napić herbatki i rzucić inne światło na całą sytuację.
-Tak myślisz?
-Zdecydowanie, nic nie robi tak dobrze jak kubek ciepłej herbaty- Minka poderwała się i pobiegła po imbryk.
Lucy w międzyczasie przeniosła się na sofę i analizowała minkowe słowa, których było strasznie dużo.
-Ogromnie się cieszę, że mamy okazję napić się herbatki!- Minka wróciła z parującym naparem i napełniła kubeczek, a następnie podała go Lucy.
Lucy chłeptała przyjemnie cierpką ciecz i nagle poczuła się jakoś dziwnie.
-Co to za herbata?-zapytała
-Znalazłam ją w markecie królików, smakuje ci?
-Czy to aby na pewno herbata?
-Tak, nazywa sie Herbatitium Naturalis. Bardzo skomplikowana nazwa!
-Minka...To nie herbata, a ziółka. Zaledwie szczypta wystarczy, aby...- Lucy nie dokończyła, bo najpierw dostała napadu czkawki, a później nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Herbatitum Naturalis to nader poczciwe zioło, które łagodzi obyczaje i rozwesela już po zażyciu niewielkiej ilości. Minka zaparzyła cały dzbanek!
-Cóż, herbata nie herbata, ale widzę, że tobie już o wiele lepiej!- Katalka troskliwie wzięła z drżących rąk śmieszki kubek i kilkoma porządnymi haustami opróżniła go.
Pokój dzienny wypełniły radosne piski obu niewielkowymiarowianek.
 Mince nie tylko udało się rozweselić załogę, ale również samą siebie. To dopiero udany dzień! Katalską pierś rozpierała duma.

KONIEC

5 komentarzy:

  1. a już myślałam, że do herbatki
    dodała jagódkowej nalewki :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Minka zdecydowania nadaje się na ambasadorkę morale :D Przemyślała panna wszystko od początku do końca i w dodatku włożyła w projekt całą siebie, łącznie z krwistą opłatą. To wróży pełne zaangażowanie w sprawy całej kosmicznej społeczności. Och, mieli szczęście, że znaleźli właśnie taką dzielną, wesołą Minkę, a nie jakiegoś Kubę Rozpruwacza. :-) :-) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam! wiedziałam, że rozegra się historia w tym ślicznym pokoiku. Brawo dla Kapitana, bo docenił pracę Minki i brawo dla Ambasadorki:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ambasadorka spisuje się rewelacyjnie. I powiadasz, że taką niedźwiedzią skórę trzeba krwią opłacić? Szkoda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz Ty wyobraźnię:):) Ja też chcę duuużo takiej herbaty rozweselającej:):)

    OdpowiedzUsuń