Życie w Niewielkim Wymiarze toczyło się powoli i całkiem przewidywalnie. Minka po imprezie halloweenowej wyczekiwała okazji, aby znów spotkać się z oblatywaczem Eyezee. Kapitan Snap czuwał nad międzyplanetarnym ładem i od czasu do czasu patrolował przestrzeń kosmiczną wokół planet galaktyki Relaxium. Arit pracowała w warsztacie nad kolejnym wynalazkiem, a holografczna bibliotekarka Cece katalogowała dzieła literackie i od czasu do czasu podrzucała Zenobii na statek kosmiczny jakąś fajną książeczkę dla dzieci. Inne sierotki nie czytały tak chętnie, jak Zenobia, ale ogromną frajdę sprawiało im wysłuchiwanie książkowych historii właśnie od Zenobii, która niewątpliwie posiadała dar opowiadania. Lucy nadal randkowała z Kevem, ale nie była pewna, czy w jej życiu jest miejsce na stały związek z młodym władcą podwodnych głębin, zwłaszcza że Wielki Programista Fortran wydawał się jej ostatnimi czasy niezwykle przystojny i nawet jego opryskliwość zaczynała zakrawać na zwykły brak obycia, co dla Lucy byłoby całkiem do zniesienia.
Wszystko miało się jednak zmienić, kiedy Kapitan Snap odebrał przekaz od koordynatora Gwiezdnej Floty.
"Do Kapitana Snapa Parkana. W związku z nowo powstałym programem eksploracji, dowódcy Gwiezdnej Floty zostają postawieni w stan gotowości. Nakazuje się im natychmiastowe badania waleczności w Świątyni Empiryzmu i zastosowanie się do instrukcji kapłanki Yali"
Kapitan Snap bezzwłocznie wykonał rozkaz. Zażył porcję teleportacyjnych grzybów i zwizualizował sobie świątynię. Kapłanka Yala powitała go i od razu przeszła do rzeczy.
-Witaj kapitanie, dawno się nie widzieliśmy. Zapraszam cię do sali przeżyć.-delikatną dłonią wskazała kierunek.
Po niespełna minucie oczom Snapa ukazała się duża wibrująca kula w klatce na długiej nóżce. Niesamowicie przyciągała uwagę i tak naprawdę to jedyna rzecz, jaką zapamiętał z wizyty wewnątrz świątyni. Uklęknął i wpatrywał się w niezwykły obiekt, podczas gdy kapłanka stała obok i kreśliła wokół kuli jakieś gesty.
-Już po wszystkim.- nagle przysłoniła kulę własnym ciałem i uchwyciła dłońmi otępiałą kapitańską twarz.
-Już? Bardzo dziękuję.- Snap głośno nabrał powietrza i przeniósł wzrok z biustu kapłanki na twarz o subtelnych rysach. Zamiast zastanawiać się, jak mu poszło, podziwiał jej urodę i nawet nie zauważył, że został chwycony za dłoń i poprowadzony nad niewielkie jeziorko. Skóra Yali błyszczała w słońcu niczym perła, a nieznacznie rozchyone usta przypominały płatki różowej róży. Silne spojrzenie brązowych oczu miało w sobie spokój i energię, jakiej nie spotyka się na co dzień.
-Zdejmij buty i zanurz stopy w wodzie.-usta przemówiły i dźwięk słów pieścił umysł Snapa w sposób absolutnie hipnotyzujący.
Polecenie zostało wypełnione i gdy tylko Snap wsadził stopy do rześkiej wody, jego ciało przeszył dreszcz. Wzdrygnął się i potrząsnął głową jak rumak po wyczerpującym biegu.
Yala wybierała z wody drobne kamyczki i wypełniała nimi szklaną misę. Kiedy skończyła, spojrzała przyjaźnie na kapitana i zaczęła mówić.
-Tu narodzi się wizja statku, który jest ci pisany na dalszą podróż. Uważaj, abyś się nie potknął, ale jeśli jednak ulegniesz ludzkiej naturze, to balansuj umiejętnie między sercem a rozumem.
Z tą radą i miską pełną żwiru kapitan Snap powrócił na statek i oznajmił załodze, że statek będzie trzeba zmienić.
Najbardziej zadowolona ze stanu rzeczy wydawała się być Minka. Kapitan obiecał jej, że na nowym statku też nie będzie musiała spać w komorze hibernacyjnej i że będzie mogła zachować łazienkę z prawdziwą wodą. Rozanielona Katalka od razu pobiegła kupić coś do przyszłego wnętrza.
Lucy podejrzliwie obserwowała kamyczki i miała nadzieję, że przyszły statek będzie równie funkcjonalny i że starczy w nim miejsca na tradycyjną kuchnię, bo jedzenie z replikatora to po prostu nie to samo.
-Co będzie z dziećmi? Nowy statek, nowe misje, to brzmi jak wielkie zmiany. Czy na pokładzie jest w ogóle dla nas miejsce? Czy nie będzie zbyt niebezpiecznie?- Niania Glenda potarła nerwowo czoło. Lubiła stare kąty i drżała na samą myśl, o utracie kontaktu z sierotkami. Jej niebieskie policzki oblał rumieniec.
-Eksploracja nowych galaktyk może być bardzo pouczająca, ale być może dzieci rzeczywiście powinny zostać na Zienii. odparł kapitan. Od jakiegoś już czasu myślał o rozłące z najmłodszymi członkami załogi, ale dopiero w obliczu nowych faktów taka decyzja bolała mniej i była bardziej znośna do podjęcia.-Przy jeziorze Bezdna jest wielka opuszczona chata. Każdy dostani swój własny pokój.- Kończąc zdanie, kapitan zbliżył się do drzwi i otworzył je z szerokim uśmiechem. Dzieci nie zaproszono na spotkanie z załogą, ale ciekawość przywiodła je pod samiusieńką kajutę. Okazało się, że nie wszystkie chciały opuszczać statek.
Zenobia, Lisia i Lucynka protestowały tak głośno i żałośnie, że Lucy włączyła się do dyskusji.
-Być może powinniśmy dać wam prawo głosu,które oczywiście nie równa się z prawem wyboru, Kto chce przeprowadzić się z Glendą do przepięknego wiejskiego domu pełnego wygód, z którego roztacza się cudowny widok na idealne do pływania jezioro i łąki pełne pachnących kwiatów?
Superlatywy przekonały większość, ale Lisia, Zenobia i Lucynka nadal stały przy swoim.
-Ciociu, ja mieszkałam przecież na Mroziku, a tam jest niebezpiecznie cały czas. Boję się tylko rozłąki z tobą, a Zenobia i Lisia są moimi przyjaciółkami.- Blond grzywka Lucynki podskakiwała do góry zupełnie jak całe jej przejęte ciałko.
-Ja uważam, że jestem stworzona do eksploracji kosmosu i jestem też odpowiedzialna i grzeczna prawie zawsze.- Zenobia wyłuszczyła fakty ze stoickim spokojem i złapała za rękę nieśmiałą Lisię, która wypowiedziała się krótko i treściwie.
-Proszę, pozwólcie mi zostać. Nigdy wcześniej nie miałam prawdziwego domu. Wolę śmierć od rozłąki z załogą statku.
-Cóż, trójką dzieci dam się radę zająć...-cicho powiedziała Lucy, patrząc na smutną twarzyczkę Lisi. Przypomniało jej się, jak pewnego dnia wybrała się na spacer po lesie i jak spotkała małą, dziką dziewczynkę. Bez namysłu zabrała ją ze sobą i przekonała kapitana Snapa, że na statku znajdzie się kąt dla dziecka. Lisia przez pierwszych kilka tygodni wcale się nie odzywała, a później mówiła nieskładnie i tylko szeptem. Gdy Kapitan Snap ocalił z rakiety Wodolan Zenobię, Lisia nieco bardziej się otworzyła. Dziewczynki powinny zostać razem. Lucy była tego pewna.
-Tak, chętnie wysłuchaliśmy waszych argumentów i rozważymy je w ciągu najbliższej doby, a teraz Glenda pójdzie się z wami pobawić.-Kapitan Snap spojrzał wymownie na nianię. Kiedy zabrała dzieci z pomieszczenia, zwrócił się do Lucy.
-Jeśli opieka nad trojgiem maluchów nie będzie kolidować z twoimi obowiązkami, to niech zostaną. Dałaś im nadzieję, że będą mogły, a ja nie mam sumienia im jej odbierać. Wiedz jednak, że czekają nas rzeczy, niesamowite i być może nawet dziwne i niezrozumiałe.- W głębi serca Kapitan Snap cieszył się, że na statku wciąż będzie słychać dziecięce głosiki. Technologiczne rozwiązania ostatnich lat gwarantują bezpieczeństwo w niemal stu procentach.
Lucy zaklaskała w dłonie i pobiegła do dzieci z dobrą nowiną. Kapitan odwrócił się na pięcie z zamiarem postudiowania najświeższych map kosmosu i wtedy zauważył, że w misie oprócz kamyczków znajduje się coś jeszcze.
Kto by pomyślał, że na kamieniach coś jest w stanie wyrosnąć i to w takim tempie?! Kapitan przez dłuższą chwilę przyglądał się w skupieniu dziwnej roślinie. Spomiędzy kamieni wyrastały dwie grube zielone łodygi, które łączyły się w jedną, zakończoną obłym zgrubieniem. Po jednej stronie zgrubienia znajdowała się różowa narośl okolona czerwonymi wypustkami. Na całej wysokości rośliny kwitły mięsiste niebiesko-żółte kwiatki, a tuż przy różowej narośli rosły dwa spore liście.
Kapitan Snap nie zdążył zawołać Lucy, bo roślina nagle poruszyła listkami i rozpyliła dziwny zielony proszek. Snap zaczął kichać i po kilku sekundach walki z sennością, padł jak długi.
-Co podać?- Młoda kobieta dopytywała zza lady.
-Podać? Gdzie ja jestem?- kapitan rozglądał się dookoła.
-Ach, przyjezdny?- wymamrotała do siebie kobieta i ubrała twarz w profesjonalny uśmiech- Witaj w galaktyce Sennaja, cudownym miejscu, w którym spełniają się marzenia. Jestem Gerta i dziś oferuję unikalne plany wyśnionych statków kosmicznych. Budowa i montaż nie są wliczone w cenie. Przy zakupie dwóch planów otrzymasz gratis parę okularów przeciwsłonecznych.
-Statki kosmiczne? Poszukuję czegoś dla niewielkiej załogi, długodystansowego, niezawodnego i szybkiego.
Snap został zaproszony na zaplecze, gdzie czytnik marzeń zebrał jego oczekiwania i po kilkunastu minutach miła sprzedawczyni zamachała entuzjastycznie dyskiem, na którym znajdowały się plany budowy nowego statku. Podsunęła kapitanowi również umowę do podpisania.
Okazało się, że warunkiem sfinalizowania transakcji była dożywotnia opieka nad rośliną Sennaja. Kapitan Snap nie miał pojęcia, ile żyją Sennaje, ale podpis pod umową złożył i w tym momencie ocknął się na podłodze swojego starego statku. W dłoni ściskał dysk z planami.
Jeszcze tego samego dnia ruszyła budowa specjalnego statku.
KONIEC
Świetna historia :) Ciekawe jakie planety odwiedzą bohaterowie :)
OdpowiedzUsuńNareszcie doczekałam się dalszego ciągu przygód Kapitana Snapa i jego załogi.:)
OdpowiedzUsuńSkąd Ty masz taką fantazję?! Wspaniała opowieść i wspaniały podkład zdjęciowy! Napracowałaś się, ale bardzo mi się podoba :)))
OdpowiedzUsuńMarzy mi się, żeby iść z Kapłanką Yalą do sali przeżyć i żeby coś mi się skrystalizowało pozytywnie:))
OdpowiedzUsuńniesamowita ta sala przeżyć!!!
OdpowiedzUsuńi cudna roślina do zaopiekowania!
Hi hi, ale historia :)) I ten kwiatek, no cudny :))
OdpowiedzUsuń