niedziela, 30 października 2016

'Halloweenowe przyjęcie Minki'

"31 października na polance obok Doliny Snów odbędzie się strasznie fajna impreza, której korzenie sięgają pradawnych zwyczajów katalskich. Halloween to czas makabrycznych hulanek,duchów, upiorów i wszystkiego co jeży włosy na głowie. Chętnych zachęca się do przyniesienia okrutnie smakowitych przekąsek i instrumentów muzycznych. Będzie przebieranie i zabawa do samego rana, a zaczynamy po zachodzie słońca. Minka" - Takie ogłoszenie Minka dała w internecie kilkanaście dni przed nieznanym na Zienii Halloween. Święto to zaginęło wraz z cywilizacją Katalków i Minka, jako ostatnia, odhibernowana przedstawicielka tej cywilizacji, postanowiła ożywić starą tradycję.




Zapadał zmierzch i Minka przy rytmach wygrywanych przez magnetofon muzyki, powitała pierwszego gościa.
-Jaka wspaniała maska! Prawdziwie przerażająca!- powiedziała mknąc z wyciągniętą ręką. Pamiętała, jak ogromnie przystojny jest Wielki Programista Fortran pod maską i nieustannie miała nadzieję, że dane im będzie spędzić choć parę upojnych chwil sam na sam.

-Witaj. Według moich kalkulacji właśnie w tej minucie robi się ciemno, a więc zjawiam się punktualnie. Maskę wypożyczyłem z muzeum specjalne na przyjęcie. Twoje uszy za to są mało straszne.
Minka przekrzywiła przyozdobioną parą króliczych uszu głowę. Zanim zapadła niezręczna cisza, zjawiły się kolejne osoby. Katalka witała się z każdym i wewnętrznie tryumfowała. Udało jej się zorganizować przyjęcie, na którym pokazały się tłumy! Gdyby Halila Morganson mogła ją teraz zobaczyć. Na jej urodziny przyszło podobno około stu osób. Podobno, bo Minka nie była zaproszona i jedynie liczyła z ukrycia, a że z matematyki nie była orłem, to asekuracyjnie zapamiętała sobie przybliżoną liczbę.
-Och, jaki niesamowity kostium! Witaj na imprezie halloweenowej! - Minka podbiegła do bladej rudowłosej i przedstawiła się z zamiarem uściśnięcia dłoni.

-Witaj! Jestem Drumia. Naprawdę tak myślisz? Nie znalazłam czasu na nic więcej, ale przyniosłam przekąskę.- Rudowłosa szklistymi oczami wskazała do góry, na niewielką, szpiczastą czapeczkę, a zza pleców wyciągnęła najprawdziwszy mózg. Uśmiechała się szeroko, napinając szwy, przytrzymujące, rozchodzące się w kącikach ust, ciało.

Minka nie zdążyła zemdleć, stając oko w oko z kiepsko przebranym zombie, bo minęła ją kolejna nieumarła, tym razem w stroju cheerleaderki. Zielonkawa skóra nie mogła kłamać, poza tym dziewczyna trzymała w dłoni soczyste serce.

Nagle ktoś położył dłoń na Minkowym ramieniu. Ta obejrzała się gwałtownie za siebie i ujrzała znajomą twarz.

-Im zdecydowanie zabrakło polotu. Cześć!- Cece pstryknęła palcami, zamieniła się w  gigantyczną sowę i zahuczała- Zainstalowałam sowi wizerunek, aby być upiornym symbolem mądrości. Sprytnie, co?
-Cześć Cece, bardzo sprytnie... Nie miałam pojęcia, że zombie może być taki miły.- Minka podskoczyła rażona siłą sowiego huknięcia i odprowadziła wzrokiem Drumię, która nieco sztywnym acz tanecznym krokiem podeszła do przebranej za kota Glendy.

-Na starej Zienii nie mieliście zombie?- Cece na powrót przyjęła swój oryginalny holograficzny wizerunek i zapytała zaciekawiona.
-Były bohaterami horrorów, owszem...no ale żeby istniały naprawdę...to nie, chyba nie...niektórzy uważali, że istniały naprawdę...ale cóż...Cieszę się, że te prawdziwe nie próbują dobrać mi się do mózgu!
-A propos dobierania się do mózgu, popatrz tam.- Bibliotekarka wskazała na blondynkę w różowym swetrze. Do jej głowy przyczepiona była zielona ośmiornica!

-Chodźmy się przywitać.- szepnęła Minka i pomknęła w kierunku blondynki.
-Jestem Minka, a to Cece! Witaj na imprezie halloweenowej. Wspaniała ośmiornica!
-Witaj, jestem Paya. Chcesz się zamienić?
Minka ochoczo zdjęła królicze uszy i stała gotowa do wymiany, ale nagle Cece odmówiła w jej imieniu i odciągnęła ją na bok.
-Co robisz?! Nie widzisz, kto tu kogo nosi?! Trzymaj się z dala od ośmiornicy!
-Jak to?
-Ośmiornica kontroluje Payę dzięki wyposażonym w neurotransmitery mackom. Poza tym jestem dość pewna, że jest w stanie także hipnotyzować. Widziałaś jej oczy??!

P tym wyjaśnieniu Minka z powrotem nałożyła swoje uszy i pomachała Pai na do widzenia, udając że musi pogadać z....rozejrzała się gorączkowo...z krasnoludzicą.

-Na takim halloweenowym przyjęciu jeszcze nigdy nie byłam!- oddychała głośno, błądząc wzrokiem po przybyłych.- Nie wiadomo kto ma na sobie kostium, a kto jest sobą!
-Czy to ważne? Zobacz, wszyscy świetnie się bawią.- Cece uspokoiła Minkę. Rzeczywiście dookoła panowała pogodna atmosfera i od tej chwili Katalka postanowiła niczym się nie przejmować i dla pewności nie dawać się wciągnąć w wymianę przebraniami.
W tłumie wypatrzyła Lucy i uśmiechnęła się pod nosem, bo ta do pomysłu imprezy halloweenowej odnosiła się jeszcze bardziej sceptycznie niż Kapitan Snap, a teraz bawiła się ze wszystkimi i nawet pokusiła się o ozdobienie dłoni fantazyjnie zakrwawionym gałgankiem.

-Świetna krew! Wygląda bardzo autentycznie.-Minka pochwaliła inwencję, zbliżywszy się do Lucy.
-Zacięłam się przy robieniu kanapek, ale dziękuję.-ta odparła, posyłając lekkiego kuksańca Kapitanowi Snapowi, który się nie przebrał i który zjawił się właściwie tylko po to, aby zapobiec możliwym problemom.
Nagle do Kapitana podeszła postać przebrana za ducha. Obaj uścisnęli sobie dłonie i odeszli na bok gawędząc przyjaźnie.

-Kto to ten duch?-zapytała Minka
-To oblatywacz Eyzee.-wyjaśniła Lucy
-Bardzo przyjemna postać. Widziałam go kiedyś w bibliotece.Wypożyczył Historie Wszechświata i odesłał po tygodniu! Wyobraź sobie 100000 stron w tydzień!-dodała Cece.
Tajemniczy przebieraniec wpadł Mince w oko i w końcu udało jej się poprosić go do tańca. Poruszał się miękko i tańczyło się z nim tak przyjemnie, że większą część przyjęcia spędzili razem.

-Mieszkasz w okolicy?
-Nie, głównie latam i jedynie od czasu do czasu stawiam stopy na lądzie.
-Czy to latanie jest niebezpieczne?-zafascynowana Minka przywarła do Eyzee'go
-Nie...tak...czasami bywa niebezpiecznie...W zeszłym tygodniu spotkaliśmy szajkę Wodolan. -Eyzee zaczął się jąkać i gdyby Minka zajrzała pod prześcieradło, to na różowej twarzy dostrzegłaby rumieniec.
-To takie ekscytujące! Bałeś się? Musiałeś walczyć?
-Nie...znaczy się...tak. Było bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza kiedy nas ostrzelali działami fotonowymi. Dowódca wydał rozkaz i wlecieliśmy w wielką chmurę.
Minka czuła przyspieszające bicie serca. odciągnęła Eyzee'go na bok, w mniej oświetlony kącik polany i szybkim ruchem zerwała białe prześcieradło.

Spodziewała się księcia z bajki, a jej oczom ukazał się galaretowaty stwór! Katalka  krzyknęła przerażona. Stwór również krzyknął i zasłonił się materiałem.

Gnana szokiem Minka wypadła z krzaków i zderzyła się z dziwną kobietą w czerni. Jej włosy były całkiem białe, a oczy czerwone niczym  rozżarzone węgielki.
-Wspaniałe przyjęcie, cudowne.-Z czerwonych ust kobiety wypłynął dystyngowany potok słów oraz imię, którego Minka nie dosłyszała.

-Ah, cóż, dziękuję, ale ten tego...muszę do toalety!-Minka wygładziła zmierzwioną kolizją, czarną koronkową suknię nieznajomej i pomogła jej poprawić duży kapelusz, po czym czmychnęła daleko od miejsca, w którym zostawiła Eyzee'go.
Musiała ochłonąć! Nie mogła uwierzyć, że przez cały czas tuliła się do...gluta!
-Co się stało?- Kapitan Snap wyrósł przed Minką tak nieoczekiwanie, że ta krzyknęła.- Gdzie jest Eyzee??
-Kto? Eyzee? Ten różowy, galaretowaty? Nie wiem, w krzakach gdzieś. Pewnie poprawia prześcieradło...
-Poprawia prześcieradło?
-A tak, bo mu się zsunęło.-Minka zachlipała cichutko, chwyciła chusteczkę i głośno wydmuchała nos.
-Zsunęło się? Muszę go znaleźć. Czuję, że nie mówisz mi całej prawdy. Wyglądało, że przypadliście sobie do gustu...
-Do gustu? Nikt mnie nie uprzedził, co kryje się pod przebraniem.- Minka znów zachlipała, ale tym razem głośniej i naprawdę żałośnie.
-Być może oblatywacz Eyzee nie jest kulturystą, ale zapewniam cię, że nie brak mu cennych przymiotów. To prawdziwy gentelman, uosobienie spokoju, waleczny bohater.
-On jest z galarety!!!- Minka zatupała, ale słowa Kapitana poruszyły w niej wrażliwą strunę.
Popatrzyła wkoło i dostrzegła Eyzee'go przy ognisku ze straszną zupą.

Przeprosiła swojego rozmówce, po czym nieco skrępowana ruszyła w kierunku kociołka. Eyzee musiał ją zobaczyć, bo prędko odwrócił się plecami, niezdarnie usiłując zamaskować swą obecność.
Mince w najśmielszych snach się nie śnił taki amant, ale doszła do wniosku, że w nowym świecie panują nowe standardy i że nie warto przejmować się szczegółami.

-Hej!- zagaiła nieśmiało do pleców.
-Hej...-Eyzee odpowiedział niemal bezgłośnie wciąż odwrócony w przeciwnym kierunku.
-Może podzielimy się zupą?
-Proszę.- Eyzee wreszcie spojrzał na nią i wyciągnął ręce z miską. Było w nim tyle rezygnacji i smutku, że Minka zamiast odebrać naczynie, położyła ręce na jego dłoniach , a na różowym policzku złożyła szczery pocałunek.
-To nic, nie czuj się winna...Nie jestem w końcu tak przystojny jak Kapitan Snap i w ogóle z kobietami nie idzie mi najlepiej. Taki mój los...- Eyzee wyślizgnął się z uścisku, zostawiając zupę w rękach Minki i mocno zarumieniony zrobił parę kroków w tył.
Płomienie ogniska odbijały się w jego dużych, błękitnych oczach, dłonie gmerały palcami, a drobne ramiona opadły tak nisko, że zdawały się  całkiem nieobecne. Minka ostentacyjnie upuściła miskę i dwoma powłóczystymi krokami dopadła do Eyzee'go.
-Uważam, że jesteś bardzo sexy!!- zamruczała i wylądowawszy w ramionach, które jednak okazały się całkiem obecne, pocałowała oblatywacza namiętnie. Ta chwila trwałą dość długo. Wreszcie oderwała usta, aby zaczerpnąć powietrza.

-Podobam ci się?- Eyzee zapytał drżącym głosem. Odpowiedzią był kolejny buziak.
Resztę przyjęcia Eyzee i Minka spędzili na tańcach, spacerach i całowaniu.

Nad ranem Eyzee odprowadził Minkę do statku kosmicznego i wyruszył w kolejną gwiezdną misję.

Inni Niewielkowymiarowiane spędzili czas na halloweenowym party równie miło, choć nie koniecznie na całowaniu.

Były gonitwy żab...


...wróżenie z tafli wody...

...pokazy mocy magicznej, podczas których magiczka Nimarfe wypuściła z koniuszków palców ogniowe węże i pokryła niebo fantastycznymi, płomiennymi kształtami...
 ...oraz czytanie na głos wciągających, strasznych historii, z dziwnej księgi...


KONIEC

czwartek, 6 października 2016

'Przeprowadzka Minki' - opowiadanie


-Nie mogę z nią mieszkać. Wybaczcie mi, ale musicie pomóc Mince znaleźć własne lokum.-Cece walczyła z sobą od jakiegoś czasu, ale kiedy na ekscesach Minki zaczęły cierpieć książki, postanowiła, że najlepiej będzie, jeśli Katalka zamieszka sama.
-Co się stało?- Zapytał Kapitan Snap, wskazując bibliotekarce miejsce na sofie.

-Ona ma tą manię kupowania, a biblioteka i tak pęka już w szwach od książek. Poza tym ostatnio nabrała ochoty na kąpiel...w wannie...Tylko, że w bibliotece nie ma wanny. Książek się nie kąpie, a ja z wiadomych powodów nie mam potrzeby kontaktu z H2O. W każdym razie drewniana skrzynia była antykiem. Sto lat temu podarował ją bibliotece Instytut Nauki, a teraz? Teraz jest stertą mokrych desek. Woda była wszędzie!-Cece rozłożyła holograficzne dłonie, jakby roztaczając przed kapitanem wizję zalanej podłogi.
-Hihi, no cóż, właściwie to mamy jeszcze trochę miejsca. Przyprowadź Minkę jutro, postaram się coś wymyślić.-Kapitan Snap był nieco rozbawiony żywym opisem Cece. Oczywiście nie mógł zignorować jej prośby.
Minka była odhibernowana dopiero od kilkunastu dni i nie powinna mieszkać sama, a więc jedynym rozsądnym wyjściem było przyjęcie jej na statek. Przez cały dzień myślał nad odpowiednią pozycją dla Katalki, ale nic nie przyszło mu do głowy. Mało entuzjastyczna Lucy również nie sypała pomysłami.

-Może specjalistka do spraw wizerunku? Zrobi ci maseczkę i pedicure.- zażartowała, uśmiechając się ironicznie. Obecność nowego członka załogi powinna wiązać się z jakimiś korzyściami dla wszystkich. Nie miała pojęcia, co do ich mini społeczności mogłaby wnieść Minka.


W końcu nadszedł wieczór, a następnie poranek. Minka z Cece zjawiła się po śniadaniu.
Zachwytom Minki nie było końca. Nie mogła uwierzyć, że spaceruje po pokładzie prawdziwej rakiety.
-Gdybym nie mieszkała z Cece, to chętnie przeniosłabym się się tutaj!-wykrzyczała, gładząc ramię Lucy.
Kapitan Snap posłał Cece mało pochlebne spojrzenie. Wygląda na to, że umiejętnie zrzuciła z siebie ciężar wyeksmitowania Minki.

-A więc mam dla ciebie dobrą wiadomość, Minko. Postanowiliśmy, że będziesz świetnym tymczasowym członkiem naszej załogi.-powiedział entuzjastycznie.
-Ja? Naprawdę? A cóż ja bym miała...znaczy... naturalnie mam bardzo dużo do zaoferowania. Z ogromną przyjemnością akceptuję tą propozycję i nie zawiedzie się pan na mnie panie kapitanie.- Minka zasalutowała i pękała z dumy.

-Bardzo dobrze! Lucy pokaże ci kokpit i resztę statku, a na koniec twoją komorę hibernacyjną i kapitanie wystarczy-Kapitan Snap odetchnął z ulgą, bo poszło bajecznie prosto. Teraz mogli mieć Minkę praktycznie cały czas na oku, a Cece mogła wrócić do zajmowania się książkami.

-Komorę hibernacyjną? O nie! Ja już nigdy się nie dam zahibernować, nic z tego. Chcę mieć własny pokój, z własnymi rzeczami.Moje miejsce, gdzie będę mogła poczytać po ciężkim dniu, obeschnąć po kąpieli, wyspać się i nawet zaspać.
-Mamy prysznice jonowe, ale oczywiście specjalnie dla ciebie zainstalujemy łazienkę z wodą.-Snap wiedział, że przemakalnych kufrów i tym podobnych uniknie tylko, spełniając tę część zachcianki.
-Naprawdę?! To cudownie, widziałam fantastyczną łazienkę w jednym sklepie. Zupełnie na czasie, przynajmniej na moim czasie, ale dam kapitanowi z niej korzystać i bez wątpienia kapitan odkryje wtedy jej wszelkie uroki. Chciałabym teraz bardzo zobaczyć mój pokój i mogę się zabrać za przeprowadzkę. Mam nadzieję Cece, że nie będzie ci beze mnie smutno?
-Jakoś to przeżyję i oczywiście zawsze możesz mnie odwiedzać-Nagle bibliotekarka uświadomiła sobie, że wraz z Minką odejdzie śmiech, pouczające spacery i coś co zdefiniowała jako świeżo nawiązaną przyjaźń i czego utracenie bolało najbardziej.
Kapitan Snap wypowiedział zdanie, które chwilowo przeważyło szalę na stronę pozostania w bibliotece: "Na razie przydzielam ci tą kwaterę"
-Jak to, mam mieszkać  tu, w pokoju dziennym?
-To pomieszczenie widziało wiele znakomitych osobistości. Tu gdzie teraz stoisz, podczas zgromadzenia Gwiezdnej Floty, stał oblatywacz Eyzee. Wielki Programista Fortran również i niezliczeni wysłannicy z pobliskich układów słonecznych. Chcesz odmówić takiej oferty? No, skoro nie chcesz tu rezydować, to  w bibliotece...
-Zgoda! Zostaję. Z radością przyjmuję twoją ofertę kapitanie.- Minka pomyślała trochę i z całej siły uścisnęła kapitańską dłoń. Reszta dnia minęła jej na przeprowadzce i podziwianiu kokpitu. Ze sklepu przyjechała nowa łazienka i także kuchnia, bo Lucy całkiem spodobała się antyczna moda i okazyjna cena na zakup dwóch zestawów...
Minka ustawia swoje figurki...
...zapełnia szuflady i przemeblowuje.
W końcu wszystko gotowe!
Minka opadła dumna i zmęczona obok nabytego okazyjnie kocyka.

KONIEC





Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, jak zrobić miniaturowe szczoteczki do zębów i szczotkę do czyszczenia toalety oraz zobaczyć przeróbkę starej łazienki Barbie 2000 All Around Home to serdecznie zapraszam tu:
Malutkie szczoteczki do zębów + Mini szczotka do czyszczenia muszli klozetowej + Sedes + Przeróbka starej łazienki

PEACE

niedziela, 2 października 2016

Lużne stawy kolanowe - jak usztywnić stawy lalki?

Zapewne spotkaliście się już z różnymi sposobami na luźne stawy kolanowe. Dziś chcę Wam zaprezentować mój sposób, który jest całkowicie bezpieczny, nie uszkodzi plastiku i nie zostawi żadnych śladów. Naprawić luźne stawy kolanowe lalki da się naprawdę bardzo prosto i wystarczy:
-Tacky Glue (ten klej da się usunąć wodą i zasycha przezroczysto)
-Kordonek (lub po prostu nici)
-Cienka igła (którą da się manewrować w szparze stawu)

Zaczynamy od nasączenia kordonka klejem i układamy go na szparze stawu. Następnie przy pomocy igły upychamy. Kiedy już staw jest usztywniony, wlewamy w szparę jeszcze trochę kleju i znowu manewrujemy igłą, ugniatamy, upychamy, formujemy itp. Chcemy,aby nić była jak najmniej widoczna. Na koniec czyścimy lalkową nóżkę i czekamy aż wszystko zaschnie porządnie. W razie potrzeby robimy poprawki.


Moja Barbie Cali Girl od konika miała stawy tak luźne, że nogi po prostu dyndały i skrzypiały. Po tym zabiegu może bez trudu zginać je i utrzymać pod każdym kątem. Opadające nogi już jej nie dotyczą:) Jeśli zdecyduję się cofnąć zmianę, bez problemu zrobię to przy pomocy wody.

Teraz już wiecie, jak usztywnić luźne stawy kolanowe lalki i mam nadzieję, że ten sposób się Wam przyda:)

Peace

PS. Jeśli macie ochotę zobaczyć, jak Cali Girl prezentuje się w nowej koronkowej sukience i jak pozuje do sesji foto, to zapraszam na HappyAfterBlog: Koronkowa sukienka dla Barbie.

sobota, 9 lipca 2016

'Krew na wagę ciuchów' - Pierwsze zakupy Minki

Minka spędziła w łóżku w bibliotece Cece kilka dni. Kiedy nabrała sił, to nic nie mogło jej powstrzymać przed eksploracją nowego świata. Oczywiście nie zamierzała paradować po ulicach w starych łachach i pierwsze kroki skierowała do sklepu.
Cece postanowiła spuścić ją z oka i dać jej odrobinę samodzielności. W końcu, co złego może stać się w na stoisku odzieżowym?
Minuty mijały, a Minka wciąż była w środku. Cece nie wytrzymała i zapuściła żurawia. Minka stała przy ladzie obłożona pakunkami i ledwo trzymała się na nogach!

-Co tu się dzieje? Minka, dobrze się czujesz?- zapytała
-Jeszcze pół litra i ponczo będzie twoje.-wtrąciła się uśmiechnięta sklepikarka. Minka ochoczo podała jej ramię. Na przegubie widniał ślad po igle i Cece wnet zrozumiała, jak jej nowa lokatorka dała radę pozwolić sobie na te wszystkie ciuchy.
-Zaraz, zaraz! Ja zapłacę sreberkiem.-położyła pieniądze na ladzie i gdyby miała płuca, to głośno by westchnęła, a tak tylko czym prędzej wyciągnęła Minkę ze sklepu.
-Czyś ty oszalała? Mogłaś się wykrwawić! Ile litrów wymieniłaś za to wszystko?- zapytała.
-Tylko dwa, spokojnie. Czuję się dobrze i zobacz jakie mam fajne słuchawki! To samogrające i nie mają żadnych przewodów.- Minka zaczęła wyginać się w rytm muzyki, ale na chwilę straciła równowagę i gdyby bibliotekarka jej nie podtrzymała, to z pewnością upadłaby jak długa.
-Dałaś za to wszystko dwa litry krwi? Oskubali cię i wiesz co, to w ogóle niepoważne. Nic już nie kupujemy i wracamy do biblioteki.-Cece krzyczała przyciszonym głosem, ale jej towarzyszka jakoś nie bardzo zwracała na nią uwagę, bo majdrowała przy nowej, niebieskiej torebce.


-Dlaczego ona się nie otwiera? Zepsuta?-Już miała zawrócić do sklepu, ale Cece złapała ją za rękę.
-To jest elektroniczna torebka. Nie otwiera się.- wyjaśniła.
-Elektroniczna? To co ja w niej będę nosić?-Minka ciekawie przyglądała się zakupowi i ciężko jej było uwierzyć w przydatność skomputeryzowanej torby.
-No na przykład elektroniczne książki z holo wyświetlaczem, holograficzne kosmetyki i takie tam gadżety.
-Ale po co elektroniczne, skoro można mieć prawdziwe?-odpowiedź wyraźnie zbiła Katalkę z pantałyku. Przygryzła wargi i wciąż potrząsała torebką.
-No właśnie, jestem tego samego zdania. Najlepsze są książki na papierze, ale te elektroniczne nic nie ważą.
-Miałam na myśli kosmetyki raczej, ale już rozumiem.-Minka uśmiechnęła się szeroko i dalej szły dłuższą chwilę w ciszy. Rozglądała się dookoła. W drodze powrotnej minęły co najmniej kilkunastu kosmitów. Niektórzy wyglądali bardzo przyjaźnie, a inni nie. Niewielkowymiarowa rzeczywistość robiła na niej ogromne wrażenie.
-Może jutro po prostu pochodzimy sobie po okolicy?-spytała bibliotekarkę, wlepiając oczy w sporych rozmiarów szczura, którego nikt nie przepędzał. Zwierzak nie tylko szedł na tylnych łapkach, ale gawędził z o wiele wyższą od niego, aby nie rzec dość gigantyczną, blondynką.
-No, może. A dziś wieczorem ugotuję ci zupę z burczaków. Jest dobra na krew.- Organiczne istoty mają sporo ograniczeń i Cece nie spodziewała się, że Katalka może być aż tak lekkomyślna. Na szczęście lata spędzone w bibliotece nie poszły na marne i obok anatomii człekokształtnych miała w małym palcu także ich dietę.
-Chyba z buraczków.-poprawiła ją Minka
-Nie, burczaki są o wiele lepsze, zaufaj mi.

KONIEC

sobota, 23 kwietnia 2016

Na tropie Katalków cz.5 - 'Czas na nowy początek'


-Moja głowa-zajęczała kobieta-Śniło mi się, że obudziłam się w laboratorium, ale wszystko było takie...takie...zestarzałe...Kim jesteś? Gdzie jest doktor Brubek?
-Jestem Cece, powiedz mi, co pamiętasz? Pamiętasz, jak się nazywasz?
-Nazywam się Minka . Jestem projektem 009. Gdzie jest doktor Brubek?-kobieta uniosła głowę i rozglądała się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Miejsce, w którym się znajdowała w niczym nie przypominało placówki medycznej i była coraz bardziej zaniepokojona.
-Nad czym pracuje doktor Brubek? Jakie jest twoje przeznaczenie?-Cece kontynuowała zadawanie pytań i miała nadzieję, że Minka jednak nie jest bronią, a kimś bardzo miłym i delikatnym.
-To jakiś test?
-Proszę odpowiedz na pytania.-Cece uśmiechnęła się najpoczciwiej jak tylko umiała i pogładziła kobietę po aksamitnych włosach.
-Dobrze, a więc doktor Brubek zajmuje się krojeniem małp i szczurów i okazjonalnie również testowaniem leków. Moje przeznaczenie? No zakładam, że jeszcze dziś wyjdę stąd, kupię sobie Feriali, a za resztę kasy będę balować do końca życia lub całą wieczność.
-Emmm, Fer co?
-Feriali? Samochód? Sto kilometrów w trzy sekundy? Z choinki się urwałaś? Chcę rozmawiać z doktorem Brubkiem. Lek podziałał? Ile mi zostało?- Minka usiłowała wstać z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i bezwładnie opadła na puszystą poduszkę.
-Jeszcze tylko jedno pytanie. Czy pamiętasz, na co jesteś chora?-Cece czuła, iż Minka nie jest niebezpieczna, ale za to dość niecierpliwa i spodziewa się kasy, cokolwiek by to nie było. Obawiała się, iż nie tylko nie będzie w stanie zapewnić jej kasy, ale również lekarstwa na starodawną chorobę.
-Chora? No zdaje się na wieczność. Tak jak wszyscy? Co tu się dzieje? Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?!
-Doktor Brubek zahibernował cię, pamiętasz to?-Cece postanowiła wyjaśnić kobiecie sytuację.
-Pamiętam, hibernował mnie codziennie na kilka godzin i co?
-Tym razem minęło więcej niż kilka godzin.
-Ile więcej?
-Kilka tysięcy lat.-Cece powiedziała spokojnie i wzięła głęboki wdech. Nie potrzebowała tlenu, nie miała nawet płuc, ale wdech i wydech były ogromnie relaksujące. Idealne na tak stresującą chwilę.
-To pewno nici z Feriali, co?
-No raczej...nici.-Minka zaskakująco dobrze przyjęła wiadomość o czasie, jaki spędziła w kapsule i bibliotekarka zastanawiała się nad przyczyną tego spokoju. Być może był to szok?
-To zdaje się, że ktoś zapomniał o mnie, czy jak? Eksperyment tak się powiódł, że wszyscy padli trupem na miejscu?
-Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem.
-No tak, nie rozumiesz. Słuchaj, nie jestem na nic chora i w tym rzecz. Nikt nie chorował od stuleci, nikt nie umierał. Było nas po prostu za dużo. Brubek pracował nad lekiem, który miał przywrócić stary porządek rzeczy. Rodzisz się, starzejesz i umierasz sobie, a to wszystko w przeciągu maksymalnie kilku setek. Z naciskiem na maksymalnie.
-Ah, to interesujące. A więc byliście nieśmiertelni?- z zaciekawieniem dopytywała się Cece.
-Nie no, można było nas zabić, wiesz z broni. Macie to jeszcze? Bronie?
-Mamy bronie, ale zasadniczo nie mamy wojen. Panuje międzyplanetarny pokój. Może masz ochotę na herbatkę?
-Międzyplanetarny? Pewnie można sobie latać z planety na planetę, co? To znaczy, że moja rodzina, znajomi, mój chłopak żyją teraz rozsiani po całej galaktyce Relaxium? A może nawet po innych galaktykach?-głos Minki nabrał entuzjazmu i podjęła kolejną nieudaną próbę wstania z łóżka.
-Obawiam się, że twoich bliskich nie ma już z nami.
-Jak to? To znaczy, że Brubek wynalazł ten lek beze mnie? Myślałam, że tylko ja przetrwałam  jego eksperymenty.
-Nie, Brubek nie wynalazł leku. Nasza wiedza na temat tego okresu jest ograniczona, ale wiemy, że odkryliście broń masowej zagłady i w ten sposób wyginęła cała cywilizacja Katalków.
-To znaczy, że jesteś kosmitką?
-Emmm...ja? Ja jestem hologramem.

-Jesteś ze światła? Ale przecież...Nieee...Hihi...- Minka dziabnęła Cecę w brzuch wskazującym palcem-Jesteś nieprzezroczysta i moja ręka nie przechodzi.
-Wierz mi, jestem hologramem.
-Wszyscy na Zieni są hologramami?
-Nie, większość nie jest. Ja pracuję w bibliotece i właśnie jesteś w moim pokoju, a jak dojdziesz trochę do siebie, to chętnie dam ci kilka książek. Nadrobisz sobie czas.
-Nie lubię czytać, ale chętnie bym poszła na spacer. Nadal się chodzi? A może teraz się lata, co? Nie wierzę! Jestem w przyszłości. Mogę zacząć wszystko od początku. Mogę być kim chcę! Jaaa...Normalnie nie wierzę. Wiesz co? Mój chłopak był strasznym dupkiem. Znajomych i tak nie miałam. Nie miałam pracy, żyłam z testowania leków. A teraz? Teraz jestem w przyszłości!

-Taaak, no więc napijesz się herbatki?
-Z chęcią moja hologramowa gospodyni tej wspaniałej biblioteki z przyszłości.
Minka klaskała w dłonie i gadała do siebie, a Cece wymknęła się do korytarza, gdzie całej rozmowie przysłuchiwała się Lucy z Kapitanem Snapem.
Całą trójka doszła do wniosku, że Minka jest nieszkodliwa i że całkiem nieźle przyjęła wszystkie nowiny.
-Załatwię jej jakieś ubrania i będzie ją trzeba powoli oswoić z nową rzeczywistością.- stwierdziła Lucy
-Jej entuzjazm jest porażający. Bez wątpienia opowie nam wiele fascynujących historii.-Cece aż zacierała ręce, kierowana bibliotekarską ciekawością i miłością do katalogowania.
-Które zachowamy dla siebie!-Kapitan Snap ostudził zapał bibliotekarki trochę za głośno.
-Kto tam jest? Kto jest za drzwiami?
Kapitan Snap i Lucy weszli do pokoju i przywitali się z Minką. Ta z ciekawością ściskała ich dłonie i uśmiechała się szeroko. Snap od razu zaimponował jej pozycją kapitana floty, a Lucy świetną cerą.
-To pewnie będę musiała znaleźć jakąś robotę? Jestem goła. Nic nie mam, a pewnie i tak waluta się zmieniła, nie?
-Mamy sreberko i handel wymienny. Zazwyczaj można płacić tak i tak. A co robiłaś zanim zajmowałaś się testowaniem leków?-Ciekawość Lucy napotkała kolejną falę entuzjazmu.
-Byłam kosmetyczką. Wiecie, co to jest?
-Wiemy. Na Galaksji są niesamowite spa. Spodobałoby ci się tam.
-Mówisz Lucy? To może skoczymy w wolnej chwili? A tak sobie pomyślałam, że mogłabym robić wizyty domowe tu na Zienii. Malowanie paznokci, manicure, pedicure, maseczki i takie tam.

-To świetny pomysł, ale najpierw powinnaś trochę poznać ten nowy świat i myślę, że Cece ci w tym pomoże.-Kapitan Snap starał się lekko ostudzić zapał kobiety. Nie przeczuwał kłopotów, ale jednak uważał, że stopniowe oswajanie nowości to klucz do sukcesu.
-No tak, nie mówię, że teraz zaraz zabiorę się za pracę przystojniaku. W ogóle mi się jakoś specjalnie nie spieszy. Cece, mogę się u ciebie zatrzymać? W ogóle, to nie wiem, jakie tu macie zwyczaje, ale od razu mówię, że nie potrzebuję żadnego doktora i po prostu trochę osłabłam od tego leżenia, ot co.
-No to się świetnie składa, że nie oddaliśmy cię do Instytutu Nauki.-Lucy przesunęła wzrok na Kapitana Snapa i pokiwała głową.
-Wiecie co, tak właśnie mi się przypomniało, jak się obudziłam pierwszy raz. Staliście nade mną i ta dziewczynka śpiewała mi piosenki. Ja was rozumiem, nie chcieliście robić zamieszania. Za moich czasów, jak coś z kosmosu spadło na ziemię, to od razu było wielkie halo. Znacie P.T.?
-Nie, kto to?
-To jest taki film. Kosmita przybywa na ziemię, łapią go i męczą w laboratorium, aż prawie biedak wyziewa ducha. Jestem wam dozgonnie wdzięczna, żeście mi oszczędzili takiego podłego losu. Niech no was uściskam.

Po chwili ściskania i wspólnym piciu herbatki na dworze zaczęło robić się jasno. Kapitan i Lucy wrócili na statek kosmiczny. Cece wróciła do katalogowania, a Minka do łóżka. Zasnęła i śniła o przyszłości, która działa się właśnie teraz. Cóż to był za dzień!

KONIEC

piątek, 18 marca 2016

Na tropie Katalków cz.4 - 'Co kryło się za tajemniczymi drzwiami?'


Za drzwiami kabiny wypoczynkowej było dość głośno. Lucy nie przebierała w słowach i oskarżyła Cece o nieodpowiedzialność, a Cece spokojnie acz dobitnie, wyjaśniała Lucy, że cały czas czuwała nad bezpieczeństwem Zenobii i że dziewczynka była o krok od wielkiego odkrycia. Gdy zza drzwi nie dochodziły żadne odgłosy, to zapewne Kapitan Snap mówił swoim głębokim, pełnym opanowania głosem. Zenobia była bardzo ciekawa, czy kapitan się złości o przenośny holo emiter. Było jej głupio, że skorzystała z bazy danych bez pozwolenia. Z drugiej jednak strony,zrobiła coś dobrego dla Cece, która od początku swojego istnienia przebywała w bibliotece.
-Zen, chodź tu do nas- Drzwi otworzyły się i Lucy wezwała dziewczynkę do kabiny.
-Czy chcesz coś powiedzieć?- zapytał Kapitan Snap i wskazał Zenobii miejsce na kanapie pomiędzy Lucy i Cece.
-Przepraszam, że wzięłam dane bez pytania i że wymknęłam się do jaskini. Nie chciałam zawieźć twojego zaufania kapitanie, ani sprawić ci kłopotu Lucy-Zenobia spojrzała na kapitana, później na Lucy, a następnie na czubki swoich stóp.
-Źle zrobiłaś, sprzętu bibliotecznego nie wolno ot tak sobie modyfikować i jesteś za mała na samotne wyprawy. Musisz zrozumieć, że nas zawiodłaś.- powiedział kapitan.
-Nie zgadzam się. Cece nie jest żadnym sprzętem. Cece jest osobą i moją przyjaciółką. W jaskini byłyśmy razem ja i moja przyjaciółka Cece. Przepraszam, że wzięłam dane bez pozwolenia, ale nie żałuję, że Cece może teraz wychodzić z biblioteki.
CC1 przez chwilę poczuła się dość podle, ale po słowach Zenobii zrobiło jej się o wiele lepiej. Przypomniała sobie, że przecież istotnie jest osobą i zabrała głos.

-Jeśli ktokolwiek zasługuje na karę, to jestem to ja. Zwrócę mobilny holo emiter i usunę wszystkie dane ze swojej pamięci. Nie powinnam była pozwolić małej dziewczynce na chodzenie po jaskini. Jednak ta mała dziewczynka to osoba wielka duchem, pełna charyzmy i determinacji. Posiada cudowną ciekawość świata i ducha przygody. Chyba dałam się ponieść marzeniom i jest mi ogromnie przykro.
-Co się stało już się nie odstanie. Myślę, że w obecnych okolicznościach możesz zatrzymać mobilny emiter. Wydaję się, że to nie jedyna zmiana w twoim programie-Kapitan Snap zmarszczył brwi i rzekł z nieznacznym uśmiechem do Cece-Nie przypominam sobie, aby CC1 były tak elokwentne i jest jeszcze kwestia wyglądu.
-Miałam dużo czasu na dokonanie koniecznych modyfikacji. -Cece uśmiechnęła się do kapitana i pogładziła fałdy zielonej sukienki.
-Zenobio, masz rację, CC1 to raczej Cece. Znalazłaś sobie niezwykłą przyjaciółkę.
Zenobia uściskała Cece, a ta puchła z dumy. Wreszcie ktoś docenił jej unikalność i niezwykle skomplikowaną osobowość, nad którą długo pracowała. Kapitan Snap i Lucy doszli do wniosku, że kary tym razem nie będzie i że trzeba jak najszybciej odkryć tajemnicę jaskini. Dolecieli statkiem do podnóża wzgórza, gdzie znajdowało się wejście.
Laserowa piłą bez trudu poradziła sobie z drzwiami.

-Co to?- Lucy nigdy wcześniej nie widziała takiego wnętrza. Pod ścianami stały ogromne metalowe skrzynie z przyciskami i dźwigniami. Niektóre z nich miały monitory a niektóre otwory, z których wystawały rulony papieru.
-Labaratorium z epoki Katalków- odpowiedziała Cece, rozglądając się po pomieszczeniu. Do tej pory widziała podobne rzeczy jedynie w książkach.
-To absolutnie niesamowite! Wszystkiego tu jest więcej niż w muzeum!- podekscytowana Zenobia biegała wkoło. Na bieganie było jednak zdecydowanie za ciemno i dziewczynka potknęła się. Łapiąc równowagę oparła się o jedną z archaicznych klawiatur i w tym momencie laboratorium rozbłysło od jasnych lamp.
-Zenobia! Nie dotykaj niczego!- krzyknęła Lucy i chwyciła Zenobię za rękę.
-Musimy zawiadomić Instytut Nauki. Gratuluję ci Zenobio i Cece. Dokonałyście wielkiego odkrycia-Kapitan Snap podał rękę CC1 i Zenobii.
-Zanim wyjdziemy chciałabym jeszcze tylko rzucić okiem na tą dużą metalową skrzynię w rogu.
Kapitan Snap skinął głową i Cece podeszła do skrytej w cieniu konstrukcji, z której wystawał szereg rurek i na której znajdował się elektroniczny licznik oraz szereg kwadratowych guzików.
-Przypomina prymitywną kapsułę hibernacyjną. Galaksjanie używają podobnej technologii w swoich salonach odnowy biologicznej. O ile się nie mylę wystarczy przycisnąć ten przycisk i...- Cece delikatnie musnęła zakurzony przycisk.

-No chyba jednak nie działa i to lepiej, bo naprawdę nie powinniśmy niczego dotykać. Już mówiłam to Zenobii, ale...-Lucy nie zdążyła dokończyć bo metalowa skrzynia wydała przedziwny dźwięk i otworzyła się powoli, ukazując zwiniętą w kłębek postać kobiety.

-Wow! Cece, znaleźliśmy Katalkę! Czy ona śpi?-Zenobia wyrwała się Lucy i podbiegła do Cece, aby bliżej przyjrzeć się zawartości kapsuły.
-Trzeba jej pomóc.-Cece  troską ujęła wiotką dłoń.
Kapitan Snap rozpoczął reanimację i po kilkunastu sekundach kobieta otworzyła oczy, krzyknęła przeraźliwie i zemdlała.

-Zawiadomię Instytut Nauki, a wy pilnujcie jej. Pewnie jest w szoku.-Kapitan Snap rzucił się do wyjścia. Lucy pobiegła za nim i zatrzymała go stanowczym szarpnięciem za ramię.
-Nie wołaj ich- wyszeptała-Oni ją zabiorą i wsadzą do laboratorium. Będą testować, zadawać pytania! To wielkie odkrycie. Zainteresują się Zenobią. Będziemy im musieli powiedzieć, skąd się wzięła. Ona nic nie pamięta, nie wie, skąd się wzięła.
-Jeśli nie zawiadomimy Instytutu Nauki, naruszymy prawo Gwiezdnej Floty. Prosisz mnie o coś takiego? Mam obowiązek poinformować Instytut o odkryciu.
-Przecież możemy to zrobić później. Najpierw powiemy wszystko Zenobii i ...
-Jakie wszystko? Kim jest Zenobia? I na wielki wszechświat, mówcie ciszej, bo echo wszystko niesie.-Cece nakazała dziewczynce zostać w laboratorium i śpiewać nieprzytomnej kobiecie miłe melodie, a sama pospieszyła wgłąb korytarza. Nie chciała, aby jej nowej przyjaciółce stała się krzywda.
-CC1?!-Lucy podskoczyła z zaskoczenia.
-Zależy ci na Zenobii, prawda?-zaczął Kapitan Snap.
-Oczywiście, że mi zależy, to moja przyjaciółka!- żachnęła się Cece i oczekiwała wyjaśnień, wpatrzona w błyszczące oczy kapitana.
-Podczas jednej z misji znalazłem wrak statku Wodolan. Wiesz kim są Wodolanie?-Snap postanowił zaufać hologramowej postaci. W najgorszym razie mógł zawsze wyczyścić jej pamięć, ale czuł, że Zenobia stała się dla niej naprawdę ważna.
-To łupieżcy, wrogowie Niewielkiego Wymiaru, potwory bez skrupułów, bestie i galaktyczne zakały. Oczywiście, że wiem, kim są Wodolanie. Co to ma wspólnego z Zenobią?
-Statek był w bardzo złym stanie. System podtrzymywania życia zawiódł. Wkoło leżeli martwi Wodolanie. Nikt nie przetrwał. Nikt, oprócz małej dziewczynki zamkniętej w wielkiej probówce, wypełnionej zieloną cieczą.
-Zabrałeś ją ze statku Wodolan.-powoli dokończyła Cece.
Kapitan Snap uniósł brew i przytaknął bezgłośnie.
-Instytut prowadzi badania nad Wodolanami. Rozkładają na czynniki pierwsze nawet śrubki z ich statków. Nie mogą dowiedzieć się o Zenobii. Nie możemy im nic powiedzieć. Nie możemy ich wezwać. To za duża sprawa. Będą węszyć jak wygłodniałe gryfony. To chyba oczywiste, że nic im nie powiemy. Prawda?-Cece była przekonana, że to znalezisko trzeba zachować w tajemnicy.
-Zgadzam się z tobą w stu procentach CC1- Lucy opuściła szczękę i posłała kapitanowi Snapowi stanowcze spojrzenie.

-Nie będę walczył z wami obiema, ale co zrobimy z kobietą?
-Zabierzemy ją ze sobą? Zobaczymy, ile pamięta, co wie, kim jest?-zaproponowała Lucy, ciesząc się, że jej przyjaciel zdecydował się nie wzywać badaczy.
-Nie możemy jej zabrać na statek. To zbyt niebezpieczne. Co jeśli jest jakimś szalonym eksperymentem albo bronią? Nie znalazła się w tej kapsule przypadkiem.-słowa kapitana brzmiały bardzo rozsądnie i pomysł o wzięciu kobiety na statek został odrzucony.
-Możemy ją zabrać do biblioteki. Poczekamy aż się ściemni, załadujemy nieprzytomną na statek, ale tylko na chwilę. Innym nic nie powiemy. Podlecimy do lasu obok biblioteki, przeniesiemy do biblioteki. Jak się obudzi, zobaczymy co nam powie? Zawsze możemy powiedzieć, że znalazłam ją podczas przechadzki po lesie, bo odkąd mam przenośny holo emiter, to mogę się przechadzać. Wszystko trzyma się kupy. Wy, w razie czego, traficie do biblioteki przypadkiem w poszukiwaniu książek na długie wieczory. W ten sposób będziemy mniej powiązani. Zenobii na razie nie będziemy mówić o Wodolanach, a o kobiecie każemy jej nie mówić nikomu. Zasłonimy się właściwie prawdą, bo stwierdzimy, że potrzebuje spokoju, aby dojść do siebie i zdecydować dobrowolnie, czy oddać się w ręce niewielkowymiarowian, którzy będą przeprowadzać na niej testy i wbijać igły. Zenobia jest bardzo empatyczna i na pewno zrozumie. I jak?
-Wow, pominęłaś się z powołaniem. Powinnaś pracować w wywiadzie. Knucie, to twoja mocna strona.- Kapitan Snap uśmiechnął się i poklepał Cece po ramieniu. Dziwne to uczucie, kiedy hologram zachowuje się tak ludzko i jeszcze dziwniejsze, kiedy klepie się go po ramieniu, jak równego sobie.
Zenobia przystała ochoczo na plan i rzeczywiście poruszyła ją informacja o tym, jak badacze podchodzą do żywych znalezisk. Obiecała solennie nie puścić pary z buzi i nie chwalić się wydarzeniami tego dnia nawet przed innymi dziewczynkami. Śpiewanie trochę już ją znudziło i nie mogła się doczekać, jak kobieta się obudzi.


CDN...