Nagle dostrzegła kształt, ugniatający kępę trawy pod ogromnym dębem. Kształt pochrapywał i oddychał świszcząco. Arit przypatrywała się temu znalezisku i zastanawiała się, czy czasem nie lepiej oddalić się szybko i niepostrzeżenie, ponieważ kształt mógł z powodzeniem okazać się bardzo dzikim i bardzo rozeźlonym, leśnym stworzeniem. Niewielkowymiarowe rozważania przerwał powiew wiatru, który strząsnął z dębu deszcz żołędzi. Niezidentyfikowany kształt podskoczył, najwyraźniej zbudzony przez dębowe owoce i wyłonił się z cienia.
Arit stanęła twarzą w twarz z ogromnym, szarym kotem. Kot zamiauczał i otarł się leniwie o nogi Niewielkowymiarowianki, które trzęsły się po części z zimna a po części ze strachu.
- Nie boję się, nie, nie, to tylko kot. Co prawda bardzo duży, ale wygląda przyjaźnie - Arit uspokoiła się nieco. Kot zdawał się czytać w jej myślach i zapewnił ją o dobrych zamiarach siarczystym liźnięciem.
- Czyżbyś też się zgubił?- Na to pytanie kot odpowiedział krótkim piskiem i wskazał na swój grzbiet.
Po chwili Arit siedziała na miękkim, ciepłym futrze. Kot mknął przez las z prędkością godną maratończyka. Niebo zasnuły chmury i jedynie księżyc oświetlał leśne zakamarki.
Arit czuła się prawdziwą szczęściarą. Sama z pewnością nie wydostałaby się z lasu. Kiedy jednak kot zatrzyma się przed omszałą grotą, nad pojęciem szczęścia zawisnął ogromny znak zapytania. Czyżby trafiła do kociej kryjówki? Czyżby kot wcale nie zamierzał pokazać jej wyjścia z lasu? Zeskoczyła z kociego grzbietu i niepewnie rozejrzała się dookoła. Kot wyczuwszy jej wahanie, złapał zębami za brzeg jej sukienki i wkrótce oboje zniknęli we wnętrzu jaskini.
Wąski korytarz rozszerzył się nagle i rozbłysnął jasnym światłem. Ściany jaskini błyszczały kryształami, które odbijały światło tysięcy świetlików, pląsających pod sklepieniem. Posadzkę jaskini okrywał dywan zielonego mchu, z którego tu i ówdzie wyglądały grzyby.
- Niezłą masz kryjówkę kotku- wyszeptała Arit
- To nie jest kryjówka Noska. Witaj w domu świetlików- powiedział wesoło z głębi jaskini, niesiony echem, głos.
-Dzień dobry- odpowiedziała Arit.
Zza wielkiego grzyba wyłoniła się postać o różowo rudych włosach. Nosek podbiegł do postaci i para przytuliła się przyjaźnie na powitanie.
- Nosek mówi, że się zgubiłaś. Ja mam na imię Nimarfe, a ty?
- Arit i rzeczywiście, zgubiłam się.
- Nic się nie martw. Pomogę Ci wrócić do domu.
- Bardzo się cieszę, bo już całkiem się ściemniło i na pewno bym nie trafiła do domu przed wschodem słońca. Nosek należy do Ciebie?
- Nie, Nosek nie należy do nikogo. Mieszka sobie w lesie.
Nosek wtrącił się do rozmowy pacając łapką Arit i Nimarfe i wciągając je do zabawy. Przyjemnie było turlać się po miękkim mchu i całą trójka, zjednoczona śmiechem, na dłuższą chwilę zapomniała o całym świecie. Trzeba było jednak w końcu wrócić do rzeczywistości.
- Czas przenieść Cię do domu Arit. Akurat nie mam mikstuy teleportacyjnej, więc użyjemy starej, dobrej magii.
Muzyka wypełniła jaskinię i Arit zaczęła wyobrażać sobie swój niebieski fotel. Wiele by dała, aby móc zagłębić się w wygodnym siedzisku.
- Kiedy portal otworzy się, pamiętaj, aby myśleć dokładnie o miejscu, do którego chcesz się dostać- Nimarfe wprawnie uderzała w struny, a powietrze na środku jaskini zaczęło mienić się i wirować.
- Rozumiem i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Bez wątpienia nie raz wpadniemy na siebie. Chyba raz widziałam Cię na zakupach w markecie Królików.
- Możliwe. Często tam chodziłam, ale ostatnio Króliki mi podpadły. Współpracują z Wodolanami i wyobraź sobie, że w sklepie znalazłam takie Dziwne Ciastka. Po ich zjedzeniu całkiem straciłam świadomość i obudziłam się w domu. Okazało się, że porwali mnie Wodolanie.
- Kto by pomyślał? Nie wiesz, dlaczego Cię porwali?
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że na mnie eksperymentowali.
- Bardzo to wszystko podejrzane. Portal już prawie się otworzył i za chwilę będzie gotowy, ale chętnie wpadnę do Ciebie na kawę i ciastko. Będziemy miały czas sobie porozmawiać dłużej. -powiedziała Nimarfe, marszcząc czoło. Wodolanie nie robią bowiem niczego bez powodu i uprowadzenie mogło mieć cel czysto marketingowy lub też kryć mogło się za nim coś prawdziwie okropnego.
- Będzie mi bardzo miło. Wpadaj, kiedy chcesz. - Wypowiedziawszy te słowa, Arit zauważyła, że portal otworzył się całkowicie, pomyślała o swoim niebieskim fotelu, uściskała Nimarfe i Noska, po czym śmiało wkroczyła w kolorowy wir i zniknęła.
Warto jest czasem się zgubić, aby odnaleźć przygodę. Arit nie mogła się już doczekać ponownego spotkania z Nimarfe i miała również nadzieję ponownie zobaczyć się z Noskiem.
KOLOFON:
Kochani, jeśli podobała się wam mandolina, to już wkrótce dowiecie się jak ją samemu wykonać.
Wzór na niebieską sukienkę już trafił na stragan, a na zieloną trafi niebawem.
Jeśli chcecie bliżej przyjrzeć si Noskowi, to zapraszam na HappyAfterBlog, gdzie znajdziecie Noskowe fotki oraz link do wzoru.
Nie wiem, jak Ty to robisz, jesteś totalnie utalentowana :)))
OdpowiedzUsuńFajny odcinek, czekam na kolejny :)
Nie no, bez przesady:) Tak sobie piszę, ale bardzo mi miło, że Ci się podoba:) Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się zabrać za kolejny odcinek filmowy lub taki właśnie z fotkami.
UsuńNie każdy umie ot tak sobie pisać ;) Masz lekkie pióro. Piękne ,,ilustracje" do opowiadań, całość jest jak dla mnie bombowa :)))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki i dołączenie mnie do grona obserwatorów ja też na pewno tu osiądę :))))
Dziękuję i strasznie mi miło, że Ci się ta całość podoba:) Bardzo się cieszę, że zostajesz i pozdrawiam Cię serdecznie:)
Usuńświetne historie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i ściskam Cię cieplutko!:))
UsuńNosek zauroczył mnie - i to prawda - zwierzęta należą
OdpowiedzUsuńtylko do siebie, do swego stada - nam tylko pozwalają
czasem nacieszyć się ich obecnością...
słodkie sukienki - widzę, żeś biegła w szydełku :)))
a tło bardzo mi się podoba - przywodzi mi na myśl mój
ukochany kamień - malachit...
Dzięki:) Oj tak, jestem szydełkowa i moje lalencje biegają w dzierganych ciuszkach:)) No patrz, a ja też uwielbiam właśnie malachit!
Usuń