niedziela, 10 stycznia 2016

'Twarde Lądowanie'

Kapitan Snap przygryzł dolną wargę i najprecyzyjniej jak potrafił, rozpoczął ręczną kalibrację lądowania. Przerażona Lucy patrzyła w martwy monitor i choć miała ogromną wiarę w kapitańskie możliwości, to przez jej umysł mknęły katastroficzne wizje. Jedna była straszniejsza od drugiej i gdy Kapitan Snap rozpoczął odliczanie, Lucy żegnała w myślach sierotki odbite Wodolanom i nianię Glendę, która przez potężne wstrząsy zapewne domyślała się, że coś niedobrego dzieje się ze statkiem kosmicznym. Wspominała znajomych Niewielkowymiarowian i doszła do wniosku, że tęsknić będzie nawet za Królikami.

-Lucy, Lucy!- Nagle do jej świadomości dotarło głośne nawoływanie.-Już po wszystkim.
-Żyjemy?! Żyjemy!- Kapitan Snap wylądował wzorowo i otarłszy pot z czoła potrząsał przyjaciółką, która stopniowo wracała do siebie.

-Musimy naprawić ten ekran- powiedział Kapitan i chwycił telefon.-Następnym razem możemy mieć mniej szczęścia.
Rozdygotana z emocji Lucy podziwiała spokój, z jakim Kapitan Snap wezwał pomoc. Sama na pewno nie dałaby teraz rady wystukać numeru na niewielkiej telefonicznej klawiaturze.
Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania do włazu zapukał Wielki Programista Fortran.

Lucy po raz pierwszy zobaczyła go na żywo i wydał się jej jeszcze przystojniejszy niż na zdjęciach gazet.

Jego przenikliwe, błękitne oczy szybko wychwyciły przyczynę usterki w numerycznym ciągu. Sama naprawa zajęła zaledwie pół godziny. Lucy obserwowała zwinne palce Fortrana po mistrzowsku władające klawiaturą i wibracjami programerskiego kryształu.

-To niesamowite, jak błyskawicznie naprawiłeś!- wykrzyknęła, gdy ekran zamigotał i pojawiły się na nim parametry statku.
Fortran odchrząknął, odwrócił głowę w stronę Lucy i delikatnie uśmiechnął się wyrwany z cyfrowego transu.
-Tooo, to nic wielkiego- powiedział i wyłączył kryształ. Uścisnął dłoń kapitana i pożegnał Lucy milczącym skinieniem. Ta jednak nie zamierzała dać mu odejść i zaproponowała kubeczek odświeżającej wody.
Całą trójka powędrowała do niewielkiej kuchni.

-Tutaj Lucy przygotowuje przepyszne posiłki.- Kapitan Snap przerwał ciszę.
-Tak, to moje małe królestwo. Bardzo lubię gotować i jako członek załogi staram się być pożyteczna.- Lucy dodała prędko, nalewając wody do kubeczków.
-To znaczy, że Lucy jest kucharką?- Fortran rozejrzał się po pomieszczeniu i zapytał nieco zaintrygowany.
-Nie tylko. Towarzyszy mi również podczas bezpiecznych misji. Pomaga dostarczać przesyłki, a czasami organizuje z Glendą wolny czas dla dzieci.- Odparł Kapitan Snap, popijając z kubeczka.
-Na statku są dzieci?
-Nie nasze, tylko sierotki, które kiedyś uratował Kapitan Snap. Znaczy się też my z Kapitanem nie...nie jesteśmy parą. Znaczy się...jesteśmy przyjaciółmi.- Pospieszyła z wyjaśnieniami Lucy, a jej twarz oblał rumieniec.
-Aha, to ciekawe- programista odwrócił się od Lucy i Kapitana i przez kilkanaście sekund zdawał się studiować kuchenne oprzyrządowanie, po czym rzekł-Ta kantyna jest nieergonomiczna. Elektroniczne dyspensery pożywienia zajmują znacznie mniejszą powierzchnię i skracają czas przygotowywania potraw. Odchodzi również konieczność posiadania urządzenia chłodzącego.
-Ale ja chętnie używam lodówki i kuchenki. Jedzenie z dyspensera to nie to samo.- Oczy Lucy zrobiły się okrągłe niczym spodki. Przystojny programista wiele stracił w jej oczach arogancką postawą.- Jeszcze wody?
-Jedzenie z dyspensera jest odpowiednio skalibrowane, dostarcza składników odżywczych, nie wymaga specjalistycznego przechowywania i...
-I jest bez smaku, a mojemu jedzeniu niczego nie brakuje!-Lucy nie wytrzymała i przerwała wywód, który wyraźnie ugodził jej kulinarną dumę.
-Nie chciałem cię urazić, ale jedzenie z dyspensera jest po prostu bezpieczniejsze- Fortran spojrzał na Lucy i posłał jej szybki uśmiech, który jednak wcale jej nie udobruchał.
-Sugerujesz, że moje jedzenie jest niebezpieczne? Może nieświeże?!
-Nic takiego nie powiedziałem tylko mówiłem o dyspenserze.- Kolejny szybki uśmiech podziałał na Lucy jak płachta na byka.
-No cóż, jeśli zechcemy zoptymalizować naszą kuchnię, to z pewnością pomyślimy o dyspenserach- wtrącił się Kapitan Snap. Jego próba załagodzenia sytuacji spełzłą jednak na niczym.
-Na pewno nie! Żadnych dyspenserów tu nie będzie, a teraz proszę wybaczcie mi, bo muszę odmrozić liście Koprowca...na kolację!- Lucy rzuciła wściekłe spojrzenie programiście i prężnym krokiem podeszła do lodówki, po czym zamarszyście otworzyła drzwiczki zamrażalnika i zaczęła dramatycznie grzebać w jego wnętrzu.

-To ja już będę szedł.- Fortran zachrząkał i wyciągnął rękę do Kapitana Snapa. Przed wyjściem rzucił do widzenia w kierunku Lucy, która nie odpowiedziała i jeszcze energiczniej przerzucała mrożonki.
Kapitan Snap odprowadził gościa i po chwili powrócił do kuchni. Lucy pakowała liście do garnka i mamrotała pod nosem.

-Zdenerwował cię?
-To ostatni cham! A  wydawał się taki miły, taki...taki przystojny i męski.
-Jeśli cię to pocieszy, to naprawdę nie jestem fanem posiłków z dyspensera.- Kapitan Snap rozciągnął usta w szerokim uśmiechu, pokazując rząd równiutkich, białych zębów.- Po kolacji zapraszam cię do centrum dowodzenia. Mamy do dostarczenia przesyłkę. Fortran zaprogramował dysk robota dla Galakasjan, a my go im raz dwa podrzucimy.
-Lecimy na Galakasję?- Lucy przestała gmerać w garnku i zaklaskała entuzjastycznie.
-Oho! Widzę, że dotarły do ciebie wieści o galakasjańskiej gościnności. A więc po kolacji widzimy się w centrum dowodzenia.
-Jasna sprawa!- Lucy mlaskała na samą myśl o galakasjańskich koktajlach i nie mogła się doczekać wizyty na planecie tego przysmaku. Oprócz tego słyszała, że Galakasjanie  mają cudowne centrum urody i jeden z największych lasów wypoczynkowych w galaktyce Relaxium. Wyprawa zapowiadała się wybornie.

CDN...

5 komentarzy:

  1. Интересная история, красивые фото!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie mogę doczekać następnego odcinka. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I co dalej?..... Pozdrawiam serdecznie i czekam

    OdpowiedzUsuń
  4. co za emocje!!!
    a to dramatyczne przetrząsanie liści
    Koprowca w wykonaniu Lucy :DDD

    OdpowiedzUsuń
  5. wyobrażenie nt. Programisty to jak
    bujanie w obłokach - spotkanie z Nim
    to już niekoniecznie miłe wrażenia?
    taaa, twarde lądowanie może być bolesne...

    OdpowiedzUsuń