Mnogość kolorowych straganów przyprawiła elfkę o zawrót głowy. Sprzedawcy głośno zachwalali swoje towary i po zaledwie kilku minutach Haga stała się właścicielką niewielkiego wozu i mosiężnego kociołka i jeszcze kilkunastu innych drobiazgów, które miały jej od tej pory umilać życie w leśnej gęstwinie.
Między stoiskiem z księgami i budką ze świeżymi Gumiglutami Haga dostrzegła bardzo ciekawie wyglądający namiot. Zbliżyła się, aby podziwiać złoconą kotarę, która osłaniała wejście do namiotu i wtedy jej oczom ukazała się drewniana tabliczka 'Wróżby i rozwój duchowy'. Haga przypomniała sobie, jak jej tatko nieraz opowiadał o wróżkach i czarnoksiężnikach. Sama jeszcze nigdy nie widziała ani wróżki ani czarnoksiężnika i zwabiona przez ciekawość, postanowiła wejść do namiotu.
Wewnątrz panował półmrok i pachniało kadzidełkami. Na środku znajdował się stolik i miejsce dla dwóch osób. Nie brakowało najróżniejszych magicznych artefaktów. Wszystko to oświetlały czerwone świece.
Przy stoliku siedziała najprawdziwsza w świecie wróżka! Miała turban, przenikliwe spojrzenie i niezwykle bladą skórę.
- Witaj mała elfko! Jestem Drumia. Na co dzień nauczam zombiogi, a dziś mogę przepowiedzieć ci przyszłość za jedyne dwa sreberka.
- Oj przepraszam, ale nie mam sreberka.- Haga powiedziała nieśmiało i już miała wyjść z namiotu, kiedy Drumia chrząknęła znacząco.
- To może masz coś na wymianę? Jako zombie rzadko jadam, ale przydałoby mi się wonne ziele.
- Mam akurat świeże gałązki kilku niezwykle wonnych ziółek.- Haga uśmiechnęła się szeroko i już po chwili Drumia zaprosiła ją do wróżbiarskiego stolika.
- Bogatym jest ten kto nie nazywa się ubogim,a smok zieje ogniem w cztery strony świata i na pewno znajdziesz swoje miejsce na tej ziemi- Drumia zamknęła oczy i zahuczała zupełnie jak sowa. Ułożyła dłonie na kryształowej kuli, która nagle pojaśniała.-Tak! Taak!! Widzę!! Widzę las, a w lesie grzyby. Strzeż się tego w brązowym kapeluszu! Strzeż się!! ehmm...a teraz pokaż mi wonne ziółka, skóra mnie swędzi od tych świeczek i przydałby mi się olejek.
- Jak to? Już koniec? Nic nie rozumiem. Mam się strzec grzyba w brązowym kapeluszu? Co z tym smokiem?
- Ależ ty jesteś trudna. Dobrze, więc jeśli chcesz możesz mnie o coś nowego zapytać, a ja ci odpowiem, ale to będzie cię kosztować trochę więcej.
Haga doskonale wiedziała, o co pytać i spojrzawszy Drumii głęboko w oczy, wyszeptała " Powiedz mi proszę, gdzie jest mój tatko? Czy nic mu nie jest? Dlaczego mnie zamurował w jaskini skoro nie było wojny?"
Drumia westchnęła głośno i sięgnęła po tablicę Ouija. Zamarszystym ruchem strzepnęła warstwę kurzu z kartonowej powierzchni.
- Odpowiedzieć na twoje pytania pomoże nam mój przewodnik duchowy. To bardzo skomplikowane, a więc dopłata do odpowiedzi będzie trochę większa. - Drumia wysłała Hadze tajemnicze spojrzenie, po czym chwiciła ją za dłoń, a drugą kazała delikatnie ułożyć na drewnianej podstawce na tablicy. Sama również dotknęła podstawki, zatrzepotała rzęsami i zawołała " Harwi, jesteś tu? Harwi? Chcemy z tobą porozmawiać."
Haga zadrżała z podniecenia. Czułą, że za chwilę wydarzy się coś niesamowitego. Podstawka jednak ani drgnęła.
- Co teraz?
- Shhhh- Drumia uciszyła elfkę, po czym dalej próbowała skontaktować się z Harwim. Po kilku minutach podstawka przesunęła się powoli. Drumia uśmiechnęła się dumnie i raz jeszcze zapytała.- Harwi, czy to ty?- uzyskawszy twierdzącą odpowiedź kontynuowała wciąż nieco podejrzliwie- Harwi, chciałbyś zatańczyć taniec połamaniec zanim sobie porozmawiamy?
Kiedy tablica zaprzeczyła, Drumia odchrząknęła, przygryzła dolną wargę i wycedziła do Hagi "To nie Harwi. Harwi uwielbia taniec połamaniec, szczególnie kiedy tańczymy go razem. Zakończymy teraz i..." Zanim jednak zdążyła dokończyć, Haga krzyknęła z przerażeniem i poderwała się od stolika.
- Coś widziałam! To było straszne!
- Coś ty zrobiła! Nikogo nie widziałaś! Nikogo! Nie chcesz zapłacić?!
- Nie prawda! Widziałam straszną istotę i tylko teraz już jej nie ma, ale była.- Haga nieco się uspokoiła, ale serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Była pewna, że za plecami Drumii pojawiła się straszna postać.

Drumia wstała od stolika i dopiero teraz Haga zauważyła jaka zombica jest wysoka i sama w sobie dość upiorna. Jej syczący głos zdawał się drążyć elfią czaszkę.
- Masz tupet, żeby przychodzić do mojego namiotu i robić sobie żarty z magii. To nie są żarty. Obyś się o tym nigdy nie przekonała, a teraz dawaj gałązki i idź sobie.- Drumia uderzyła dłonią w stół tak mocno, że jeden z jej palców złamał się z trzaskiem. Pewnie nie zauważyłaby tego nawet, ale Haga z wyrazem trwogi w oczach wpatrywała się w wykrzywiony pod dziwnym kątem palec.
Zorientowawszy się, na co patrzy elfka, Drumia spuściła z tonu i zajęła się naprawianiem dłoni. Potrząsała, nastawiała i burczała pod nosem. W tym czasie Haga wymknęła się z namiotu i chwyciła za nowo zakupiony wózek. Z całym dobytkiem czym prędzej wróciła do lasu i zabrała się za gotowanie. Straszliwie zgłodniała od tej całej wyprawy i nie chciała już myśleć o strasznej postaci, którą widziała w namiocie wróżbitki. Postanowiła napełnić brzuszek pyszną zupą grzybową.
Pamiętając słowa Drumii, przezornie omijała grzyby o brązowych kapeluszach szerokim łukiem. Zbierała te niebieskie, bo zupa z niebieskich grzybów jest bardzo pożywna i przyjemnie słodka w smaku.
Gotowanie zupy okazało się przyjemnie odprężające do momentu aż z gęstej pary wyłoniły się dwie skórzane rękawice uzbrojone w ostre ostrza. Ich właścicielem okazał się ten sam straszny typ, który pokazał się Hadze podczas seansu spirytystycznego.
Typ zaśmiał się złowieszczo i Haga zauważyła, że nosił podniszczony brązowy kapelusz.
- A więc to ciebie miałam się wystrzegać!- Haga pewnie chwyciła drewnianą łyżkę i z całej siły uderzyła typa w pokrytą bliznami twarz.
Ten zamiast paść na ziemię ze stoickim spokojem nastawiał sobie nos. Ostrza w prawej rękawicy skrzyły i ocierały się o siebie. Tpy szybkim ruchem wepchnął kość nosa na swoje miejsce. "Boo"- wyskrzeczał, szczękając żółtymi zębami i rzucił się na skamieniałą ze strachu elfkę.
Haga odepchnęła napastnika i rzuciła się do ucieczki. Szybko jednak zrozumiała, że nie obędzie się bez walki.
Zebrała się w sobie i zwinnymi ruchami unikała ciosów. Ostrza raz po raz przecinały powietrze, a elfka eksplorowała wrodzoną zwinność. Nigdy wcześniej nie brała udziału w bójce, a teraz toczyła bój o własne życie.
Straciwszy równowagę upadła na ziemię. Korzystając z okazji, typ przygniótł ją ciężkim cielskiem i już miał zagłębić ostrze w jej gardle, gdy Haga ostatkiem sił zepchnęła go z siebie, kopnęła w brzuch i długim susem skoczyła ku drewnianej łyżce. Typ otrząsnął się i ociężałym krokiem zmierzał w kierunku elfki. Ta bez namysłu chwyciła łyżkę i natarła na niego, krzycząc na całe gardło.
Była silniejsza niż myślała. Adrenalina buzowała jej w skroniach, serce szybko pompowało krew. Jeden cios powalił typa na ziemię.

Haga nie miała zamiaru przerywać. Odrzuciła łyżkę i tłukła gołymi pięściami. Oszołomiony typ nadaremnie usiłował się podnieść. Uderzenie za uderzeniem miażdżyło jego twarz, zamieniając ją w bezkształtną pulpę. W końcu typ dał za wygraną i z gulgotem opadł na ziemię.
Haga podeszła do paleniska i wciąż nie spuszczając wzroku z typa, zdjęła kociołek znad ognia. Metal parzył jej dłonie, ale jeszcze tylko jeden krok dzielił ją od ostatecznego zwycięstwa.
Stanęła nad zamroczonym typem, uniosła kociołek do góry i z całym impetem cisnęła nim, przygniatając złowrogą pierś.
Gdy było już po wszystkim, Haga usiadła na wozie i zaczęła zastanawiać się, co zrobić dalej. Zostawić typa w lesie? Poszukać Mushki i poprosić o radę? W końcu krasnoludy to bardzo waleczne istoty. Mushka z pewnością w niejednej sytuacji musiała znaleźć wyjście. Zanim elfka zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, ciało typa pojaśniało, pociemniało i rozpłynęło się w powietrzu. Kociołek stał na zmaltretowanej trawie, w koło nie było nikogo. Najlepiej więc było chyba milczeć i nic nikomu o tym zdarzeniu nie mówić.
Haga nie dowiedziała się dziś, co stało się z jej ojcem i dlaczego zostawił ją zamurowaną w jaskini. Dowiedziała się jednak, iż nie jest słabą, efemeryczną istotą. Była teraz pewna, że da radę żyć sama w lesie i że jest w stanie się obronić. Postanowiła nadal szukać odpowiedzi na dręczące ją pytania i czuła, że w jakiś dziwny sposób ta cała sytuacja umocniła ją i dała zajrzeć w głąb siebie.
Pozdrowienia!:)
PS. Narodziła się nowa mieszkanka Niewielkiego Wymiaru:) Bliżej możecie poznać ją tutaj: 'Hybrydka i reroot'.