sobota, 9 lipca 2016

'Krew na wagę ciuchów' - Pierwsze zakupy Minki

Minka spędziła w łóżku w bibliotece Cece kilka dni. Kiedy nabrała sił, to nic nie mogło jej powstrzymać przed eksploracją nowego świata. Oczywiście nie zamierzała paradować po ulicach w starych łachach i pierwsze kroki skierowała do sklepu.
Cece postanowiła spuścić ją z oka i dać jej odrobinę samodzielności. W końcu, co złego może stać się w na stoisku odzieżowym?
Minuty mijały, a Minka wciąż była w środku. Cece nie wytrzymała i zapuściła żurawia. Minka stała przy ladzie obłożona pakunkami i ledwo trzymała się na nogach!

-Co tu się dzieje? Minka, dobrze się czujesz?- zapytała
-Jeszcze pół litra i ponczo będzie twoje.-wtrąciła się uśmiechnięta sklepikarka. Minka ochoczo podała jej ramię. Na przegubie widniał ślad po igle i Cece wnet zrozumiała, jak jej nowa lokatorka dała radę pozwolić sobie na te wszystkie ciuchy.
-Zaraz, zaraz! Ja zapłacę sreberkiem.-położyła pieniądze na ladzie i gdyby miała płuca, to głośno by westchnęła, a tak tylko czym prędzej wyciągnęła Minkę ze sklepu.
-Czyś ty oszalała? Mogłaś się wykrwawić! Ile litrów wymieniłaś za to wszystko?- zapytała.
-Tylko dwa, spokojnie. Czuję się dobrze i zobacz jakie mam fajne słuchawki! To samogrające i nie mają żadnych przewodów.- Minka zaczęła wyginać się w rytm muzyki, ale na chwilę straciła równowagę i gdyby bibliotekarka jej nie podtrzymała, to z pewnością upadłaby jak długa.
-Dałaś za to wszystko dwa litry krwi? Oskubali cię i wiesz co, to w ogóle niepoważne. Nic już nie kupujemy i wracamy do biblioteki.-Cece krzyczała przyciszonym głosem, ale jej towarzyszka jakoś nie bardzo zwracała na nią uwagę, bo majdrowała przy nowej, niebieskiej torebce.


-Dlaczego ona się nie otwiera? Zepsuta?-Już miała zawrócić do sklepu, ale Cece złapała ją za rękę.
-To jest elektroniczna torebka. Nie otwiera się.- wyjaśniła.
-Elektroniczna? To co ja w niej będę nosić?-Minka ciekawie przyglądała się zakupowi i ciężko jej było uwierzyć w przydatność skomputeryzowanej torby.
-No na przykład elektroniczne książki z holo wyświetlaczem, holograficzne kosmetyki i takie tam gadżety.
-Ale po co elektroniczne, skoro można mieć prawdziwe?-odpowiedź wyraźnie zbiła Katalkę z pantałyku. Przygryzła wargi i wciąż potrząsała torebką.
-No właśnie, jestem tego samego zdania. Najlepsze są książki na papierze, ale te elektroniczne nic nie ważą.
-Miałam na myśli kosmetyki raczej, ale już rozumiem.-Minka uśmiechnęła się szeroko i dalej szły dłuższą chwilę w ciszy. Rozglądała się dookoła. W drodze powrotnej minęły co najmniej kilkunastu kosmitów. Niektórzy wyglądali bardzo przyjaźnie, a inni nie. Niewielkowymiarowa rzeczywistość robiła na niej ogromne wrażenie.
-Może jutro po prostu pochodzimy sobie po okolicy?-spytała bibliotekarkę, wlepiając oczy w sporych rozmiarów szczura, którego nikt nie przepędzał. Zwierzak nie tylko szedł na tylnych łapkach, ale gawędził z o wiele wyższą od niego, aby nie rzec dość gigantyczną, blondynką.
-No, może. A dziś wieczorem ugotuję ci zupę z burczaków. Jest dobra na krew.- Organiczne istoty mają sporo ograniczeń i Cece nie spodziewała się, że Katalka może być aż tak lekkomyślna. Na szczęście lata spędzone w bibliotece nie poszły na marne i obok anatomii człekokształtnych miała w małym palcu także ich dietę.
-Chyba z buraczków.-poprawiła ją Minka
-Nie, burczaki są o wiele lepsze, zaufaj mi.

KONIEC