wtorek, 27 października 2015

'Upiorna Wróżba'

Pierwsze kropelki porannej rosy obudziły Hagę i orzeźwiły na tyle, że dziarsko poderwała się z mchu. Zjadłszy na śniadanie garstkę świeżo zebranych borówek, postanowiła nie czekać na Mushkę, i sama wybrała się na wielki rynek w Niewielkim Wymiarze. Po drodze zebrała na wymianę kolorowe ptasie piórka i leśne kwiecie i po kilkudziesięcio minutowej wędrówce wyszła z lasu. Na rynek trafiła z łatwością. Wystarczyło iść w stronę, z której dobiegał szum rozmów i z której niósł się pyszny zapach jadła.
Mnogość kolorowych straganów przyprawiła elfkę o zawrót głowy. Sprzedawcy głośno zachwalali swoje towary i po zaledwie kilku minutach Haga stała się właścicielką niewielkiego wozu i mosiężnego kociołka i jeszcze kilkunastu innych drobiazgów, które miały jej od tej pory umilać życie w leśnej gęstwinie.
Między stoiskiem z księgami i budką ze świeżymi Gumiglutami Haga dostrzegła bardzo ciekawie wyglądający namiot. Zbliżyła się, aby podziwiać złoconą kotarę, która osłaniała wejście do namiotu i wtedy jej oczom ukazała się drewniana tabliczka 'Wróżby i rozwój duchowy'. Haga przypomniała sobie, jak jej tatko nieraz opowiadał o wróżkach i czarnoksiężnikach. Sama jeszcze nigdy nie widziała ani wróżki ani czarnoksiężnika i zwabiona przez ciekawość, postanowiła wejść do namiotu.

Wewnątrz panował półmrok i pachniało kadzidełkami. Na środku znajdował się stolik i miejsce dla dwóch osób. Nie brakowało najróżniejszych magicznych artefaktów. Wszystko to oświetlały czerwone świece.
Przy stoliku siedziała najprawdziwsza w świecie wróżka! Miała turban, przenikliwe spojrzenie i niezwykle bladą skórę.
- Witaj mała elfko! Jestem Drumia. Na co dzień nauczam zombiogi, a dziś mogę przepowiedzieć ci przyszłość za jedyne dwa sreberka.
- Oj przepraszam, ale nie mam sreberka.- Haga powiedziała nieśmiało i już miała wyjść z namiotu, kiedy Drumia chrząknęła znacząco.
- To może masz coś na wymianę? Jako zombie rzadko jadam, ale przydałoby mi się wonne ziele.
- Mam akurat świeże gałązki kilku niezwykle wonnych ziółek.- Haga uśmiechnęła się szeroko i już po chwili Drumia zaprosiła ją do wróżbiarskiego stolika.
- Bogatym jest ten kto nie nazywa się ubogim,a smok zieje ogniem w cztery strony świata i na pewno znajdziesz swoje miejsce na tej ziemi- Drumia zamknęła oczy i zahuczała zupełnie jak sowa. Ułożyła dłonie na kryształowej kuli, która nagle pojaśniała.-Tak! Taak!! Widzę!! Widzę las, a w lesie grzyby. Strzeż się tego w brązowym kapeluszu! Strzeż się!! ehmm...a teraz pokaż mi wonne ziółka, skóra mnie swędzi od tych świeczek i przydałby mi się olejek.
- Jak to? Już koniec? Nic nie rozumiem. Mam się strzec grzyba w brązowym kapeluszu? Co z tym smokiem?
- Ależ ty jesteś trudna. Dobrze, więc jeśli chcesz możesz mnie o coś nowego zapytać, a ja ci odpowiem, ale to będzie cię kosztować trochę więcej.
Haga doskonale wiedziała, o co pytać i spojrzawszy Drumii głęboko w oczy, wyszeptała " Powiedz mi proszę, gdzie jest mój tatko? Czy nic mu nie jest? Dlaczego mnie zamurował w jaskini skoro nie było wojny?"
Drumia westchnęła głośno i sięgnęła po tablicę Ouija. Zamarszystym ruchem strzepnęła warstwę kurzu z kartonowej powierzchni.
- Odpowiedzieć na twoje pytania pomoże nam mój przewodnik duchowy. To bardzo skomplikowane, a więc dopłata do odpowiedzi będzie trochę większa. - Drumia wysłała Hadze tajemnicze spojrzenie, po czym chwiciła ją za dłoń, a drugą kazała delikatnie ułożyć na drewnianej podstawce na tablicy. Sama również dotknęła podstawki, zatrzepotała rzęsami i zawołała " Harwi, jesteś tu? Harwi? Chcemy z tobą porozmawiać."
Haga zadrżała z podniecenia. Czułą, że za chwilę wydarzy się coś niesamowitego. Podstawka jednak ani drgnęła.
- Co teraz?
- Shhhh- Drumia uciszyła elfkę, po czym dalej próbowała skontaktować się z Harwim. Po kilku minutach podstawka przesunęła się powoli. Drumia uśmiechnęła się dumnie i raz jeszcze zapytała.- Harwi, czy to ty?- uzyskawszy twierdzącą odpowiedź kontynuowała wciąż nieco podejrzliwie- Harwi, chciałbyś zatańczyć taniec połamaniec zanim sobie porozmawiamy?
Kiedy tablica zaprzeczyła, Drumia odchrząknęła, przygryzła dolną wargę i wycedziła do Hagi "To nie Harwi. Harwi uwielbia taniec połamaniec, szczególnie kiedy tańczymy go razem. Zakończymy teraz i..." Zanim jednak zdążyła dokończyć, Haga krzyknęła z przerażeniem i poderwała się od stolika.
- Coś widziałam! To było straszne!
- Coś ty zrobiła! Nikogo nie widziałaś! Nikogo! Nie chcesz zapłacić?!
- Nie prawda! Widziałam straszną istotę i tylko teraz już jej nie ma, ale była.- Haga nieco się uspokoiła, ale serce wciąż waliło jej jak oszalałe. Była pewna, że za plecami Drumii pojawiła się straszna postać.
- Nie wolno opuszczać tablicy Ouija bez pożegnania. Bardzo źle zrobiłaś, a teraz raz jeszcze ci powtórzę, że nikogo tutaj nie ma, a zapłacić musisz i tak.
Drumia wstała od stolika i dopiero teraz Haga zauważyła jaka zombica jest wysoka i sama w sobie dość upiorna. Jej syczący głos zdawał się drążyć elfią czaszkę.
- Masz tupet, żeby przychodzić do mojego namiotu i robić sobie żarty z magii. To nie są żarty. Obyś się o tym nigdy nie przekonała, a teraz dawaj gałązki i idź sobie.- Drumia uderzyła dłonią w stół tak mocno, że jeden z jej palców złamał się z trzaskiem. Pewnie nie zauważyłaby tego nawet, ale Haga z wyrazem trwogi w oczach wpatrywała się w wykrzywiony pod dziwnym kątem palec.
Zorientowawszy się, na co patrzy elfka, Drumia spuściła z tonu i zajęła się naprawianiem dłoni. Potrząsała, nastawiała i burczała pod nosem. W tym czasie Haga wymknęła się z namiotu i chwyciła za nowo zakupiony wózek. Z całym dobytkiem czym prędzej wróciła do lasu i zabrała się za gotowanie. Straszliwie zgłodniała od tej całej wyprawy i nie chciała już myśleć o strasznej postaci, którą widziała w namiocie wróżbitki. Postanowiła napełnić brzuszek pyszną zupą grzybową.







Pamiętając słowa Drumii, przezornie omijała grzyby o brązowych kapeluszach szerokim łukiem. Zbierała te niebieskie, bo zupa z niebieskich grzybów jest bardzo pożywna i przyjemnie słodka w smaku.
Gotowanie zupy okazało się przyjemnie odprężające do momentu aż z gęstej pary wyłoniły się dwie skórzane rękawice uzbrojone w ostre ostrza. Ich właścicielem okazał się ten sam straszny typ, który pokazał się Hadze podczas seansu spirytystycznego.
Typ zaśmiał się złowieszczo i Haga zauważyła, że nosił podniszczony brązowy kapelusz.
- A więc to ciebie miałam się wystrzegać!- Haga pewnie chwyciła drewnianą łyżkę i z całej siły uderzyła typa w pokrytą bliznami twarz.
Ten zamiast paść na ziemię ze stoickim spokojem nastawiał sobie nos. Ostrza w prawej rękawicy skrzyły i ocierały się o siebie. Tpy szybkim ruchem wepchnął kość nosa na swoje miejsce. "Boo"- wyskrzeczał, szczękając żółtymi zębami i rzucił się na skamieniałą ze strachu elfkę.

Haga odepchnęła napastnika i rzuciła się do ucieczki. Szybko jednak zrozumiała, że nie obędzie się bez walki.
Zebrała się w sobie i zwinnymi ruchami unikała ciosów. Ostrza raz po raz przecinały powietrze, a elfka eksplorowała wrodzoną zwinność. Nigdy wcześniej nie brała udziału w bójce, a teraz toczyła bój o własne życie.
Straciwszy równowagę upadła na ziemię. Korzystając z okazji, typ przygniótł ją ciężkim cielskiem i już miał zagłębić ostrze w jej gardle, gdy Haga ostatkiem sił zepchnęła go z siebie, kopnęła w brzuch i długim susem skoczyła ku drewnianej łyżce. Typ otrząsnął się i ociężałym krokiem zmierzał w kierunku elfki. Ta bez namysłu chwyciła łyżkę i natarła na niego, krzycząc na całe gardło.
Była silniejsza niż myślała. Adrenalina buzowała jej w skroniach, serce szybko pompowało krew. Jeden cios powalił typa na ziemię.
Haga nie miała zamiaru przerywać. Odrzuciła łyżkę i tłukła gołymi pięściami. Oszołomiony typ nadaremnie usiłował się podnieść. Uderzenie za uderzeniem miażdżyło jego twarz, zamieniając ją w bezkształtną pulpę. W końcu typ dał za wygraną i z gulgotem opadł na ziemię.
Haga podeszła do paleniska i wciąż nie spuszczając wzroku z typa, zdjęła kociołek znad ognia. Metal parzył jej dłonie, ale jeszcze tylko jeden krok dzielił ją od ostatecznego zwycięstwa.
Stanęła nad zamroczonym typem, uniosła kociołek do góry i z całym impetem cisnęła nim, przygniatając złowrogą pierś.
Gdy było już po wszystkim, Haga usiadła na wozie i zaczęła zastanawiać się, co zrobić dalej. Zostawić typa w lesie? Poszukać Mushki i poprosić o radę? W końcu krasnoludy to bardzo waleczne istoty. Mushka z  pewnością w niejednej sytuacji musiała znaleźć wyjście. Zanim elfka zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, ciało typa pojaśniało, pociemniało i rozpłynęło się w powietrzu. Kociołek stał na zmaltretowanej trawie, w koło nie było nikogo. Najlepiej więc było chyba milczeć i nic nikomu o tym zdarzeniu nie mówić.
Haga nie dowiedziała się dziś, co stało się z jej ojcem i dlaczego zostawił ją zamurowaną w jaskini. Dowiedziała się jednak, iż nie jest słabą, efemeryczną istotą. Była teraz pewna, że da radę żyć sama w lesie i że jest w stanie się obronić. Postanowiła nadal szukać odpowiedzi na dręczące ją pytania i czuła, że w jakiś dziwny sposób ta cała sytuacja umocniła ją i dała zajrzeć w głąb siebie.

Pozdrowienia!:)

PS. Narodziła się nowa mieszkanka Niewielkiego Wymiaru:) Bliżej możecie poznać ją tutaj: 'Hybrydka i reroot'.

czwartek, 15 października 2015

Jak zrobić miniaturowy chleb, bułki i rogaliki?

Miniaturowe produkty można zrobić praktycznie ze wszystkiego. Wykorzystać można papier, modelinę, glinę itp. Dziś w warsztacie zrobimy miniaturowy chleb, bułki i rogale z masy solnej.
Naszą masę solną robimy ze zwykłej mąki, gorącej wody i soli. Ugniatamy ciasto tak, jak gdybyśmy robili prawdziwe ciasto.

Kiedy masa jest gładka formujemy:

 - bułeczki: robimy kulki, rozpłaszczamy lekko na blacie i nożykiem robimy na środku przedziałek.

- rogaliki: formujemy z ciasta płaskie trójkąty, które na blacie zwijamy i nadajemy im lekko zagięty kształt rogalika.

- chleb: formujemy z ciasta prostokąt wielkości chleba. Po bokach, bliżej górnej krawędzi, przy pomocy nożyka wykonujemy wgłębienia przez całą długość chleba. W ten sposób chleb będzie wyglądał tak, jak gdyby piekł się w formie. Ciasto poniżej wgłębienia nieco wyszczuplamy. Formujemy, aby góra była szersza niż ta część pod wgłębieniem.
Chleba jeszcze nie tniemy, bo się nam zdefasonuje. Ciasto jest zbyt miękkie. Podpiekamy nasz miniaturowy chleb nad świecą, aż zrobi się od zewnątrz lekko twardawy. Dopiero wtedy tniemy go nożykiem na kromki.
Następnie chleb znów podpiekamy. Przez chwilę wszystkie kawałki osobno. Chcemy, aby kawałki do siebie pasowały, a więc składamy chleb w bochenek i dalej pieczemy już jako całość.

JAK WYPIEKAĆ?

Musimy zrobić sobie piec. Nad świeczką ustawiamy żaroodporną folię lub kawałek blaszki itp.

Ja chleb umieściłam w oprawce od świeczki, bo w ten sposób kromki się nie rozsypywały i ładnie do siebie przylegały.

Pieczemy i pieczemy i nie przyspieszamy procesu. W ten sposób masa solna wysuszy się i nie będzie pleśniała.


Kiedy już wszystko jest wypieczone, to możemy podrasować wypieki i podmalować je trochę pastelami czy też cieniami do powiem itp.

Ja cieniami do powiek musnęłam rogaliki i pokryłam je dodatkowo warstwą lakieru bezbarwnego.

JAK OPAKOWAĆ CHLEB:
Woreczek na chleb jest zrobiony z paska folii. Pasek skleiłam taśmą klejącą. Uformowałam dno tak, jak przy pakowaniu prezentu i przykleiłam na miejscu taśmą klejącą. Zamykanie chleba to ucięty kawałek prawdziwego zamykania od paczki chleba tostowego. W spodzie opakowania zrobiłam igłą kilka dziurek. Nie są one widoczne, a dodatkowo zabezpieczą chleb przed pleśnią.

UWAGA:
Kiedy pieczemy masę solną to zwiększa się nieco jej objętość. Wszystko więc wyjdzie nam troszkę większe.

Życzę Wam miłego wypiekania miniaturowych przysmaków:)






Pozdrowienia!:)